środa, 31 lipca 2013

Mam kilkadziesiąt wierszyków/historyjek o TRZECH KURKACH,
do których inspiracją są trzy małe córki siostrzenicy...
Rudzia - Tosia, Czarnulka - Jaga i Blondzia - Dana, uwielbiam te panny!

to próbka.. z ich życia wzięta... ;-))

3 KURKI i WYRZUTKI

Po nocy źle przespanej
budziły się kurki rano

piórka poprzewracane
główki poobijane

nóżki nie dawały rady
stawać we własne ślady

mama-kura załamywała piórka
która to moja córka

uciekać chciała z podwórka
że aż jęczała furtka?

Mamo, my wszystkie trzy
poniosły nas te sny

że mamy tyle już latek
a nie jest znany nam światek

a mama na to znów
czy ja mówiłam do krów

z was takie urocze kurki
ale nie jak moje córki

kto was namówił do złego
podajcie mi imię jego

mamo my właśnie same
raz udawałyśmy damę

co pali papierosa
i patrzy się z ukosa

i pije słodkie drinki
zupełnie bez przyczynki

ach, załamywała piórka
sercowa mama-kurka

a kurki słabe wielce
na ślicznej kołderce

leżały z kompresami
na kurkowych piórkach

aż słodka Blandzia stała się płaczek
gdy na robaczka przeszedł jej smaczek

i Rudzia kurka co brudzia piła
czuje że trochę jednak zbłądziła

nawet Czarnulka schowała dziób
bo w główce tylko łup, łup...i tup, tup!

odzywa się jak głuchy pień
wczorajszy dzień

gdy boli główka - żadna wymówka
nie daje główka żadnego słówka

mama znów wpada w żałosny ton
a one mają maleńki zgon

zbolałe główki, jakby makówki
szum zawierają nawet żarówki

leżą 3 kurki opadłe z sił
dużo za dużo straciły sił

a mama kurka wciąż im marudzi
tego nie wolno, mówiłam Rudzi

ona najstarsza jest moja kurka
ale co teraz z niej jest za córka

także ta średnia, Czarny środek,
co z nią się stało, co za wyrodek?

A słodka mała, Blondzia maleńka
już jest dla świata stracona wszelka?

Mama narzeka, płacze i łka
aż rzecze Rudzia do mamy tak

bolą nasz oczka, bolą i uszka
bolą kołderki, boli poduszka

bolą pazurki, i bolą dzióbki
ale nie szukam takiej wymówki

mamo kochana, gadasz od rana
że to przygoda niespodziewana

że Twoje córki kurki niedbałe
zbłądziły wielce, nie są wspaniałe

ale pamiętaj najdroższa mamo
przecież Ty miałaś pewnie tak samo

kiedy zakazów jest wielka chmara
każdy się obejść je bardzo stara

pozwól nam rosnąć i liczyć piórka
czasem opuścić teren podwórka

zobaczyć kawał wielkiego świata
i wiedzieć jaka jest własna chata

chciała coś dodać jeszcze z przemowy
ale ją dopadł nowy ból głowy

kurki dwie młodsze też zamiar miały
lecz przy mętliku głów pozostały

bo powiedziały już co wiedziały
i w łóżku dzień już spędziły cały

niech się nie martwi więcej ich mama
to mądre kurki, jak ona sama!
potrzeba mi

więcej

sportu

;-)
podobno ludzie
którzy się kochają
rozmawiają

szukają siebie
słowem
i myślą
ciałem i duszą...

nawet Ci niewierzący
doznają wzruszeń
i pikania serca

a my...

...............................
nie rozmawiamy
nie jesteśmy
blisko
oddzieleni
niewidzialną zasłoną milczenia

nie wierzymy słowom
i gestom

..................................................

niedziela, 21 lipca 2013

tłuste godziny nawlekam na zegarek czasu
bije trudna północ i powleka ciszą budynki miasta
sypię czas na prześcieradło dłoni
z oddali toczy się księżyc

misteria nocy w każdym lokalu
sen chrapanie spóźniony seks samotność
papieros owija się dymem usta półotwarte
śliny strużka śmierć za życia

poranna gazeta na progu dnia i szklanka mleka
znużenie codziennością jedynie dłoń Twoja
może mnie obudzić do życia zabijam czas
szpilką spojrzenia przekłuwam balony rozpaczy
pomiędzy wierszami
powściągliwość prozy

pojedyncze słowa opadają na ziemię
jak płatki poezji

z przewrażliwienia drży
delikatna nitka
horyzontu

piątek, 19 lipca 2013

Porządki (lub Sprzątanie).

Robię porządki. Ona tu była. Była długo, śladów nazostawiała.
Naczynia? Do pozmywania. Na kubku po herbacie... ślad. Cień smaku. Piła z mojego kubka. Na łyżeczce lekki aromat cytryny i ciepło jej skóry. Splecione razem. Na jej palcach aromat cytryny pewnie pozostał. Sprzątam. Na talerzu rozgrzebane słodycze. Ciasto. Ślady ugryzień. Na brzeżku talerza zarys jej palca. Słodycz opuszka. Na widelcu mały zaciek lukru. Tu jej dłoń musnęła, ruch zatrzymany, jak w bryłce bursztynu.

Podchodzę do łóżka. Koc. Zagnieciony biodrami. Siedziała swobodnie, beztrosko. W gnieździe prześcieradła dla prostej przyjemności utkała zawój, zapis wieczoru. Sferę ciepła. W której delikatność się schowała. Ukryła. Czuję powiew chłodnego świeżego powietrza. Z uchylonego okna na rozgrzane łóżko. Rozwijam delikatnie koc, wytrząsam te jej ciepło na dywan. Na moje stopy. Falami lekkiej bawełny opada na mnie pył jej dotyku.

Strzepuję prześcieradło. Na nim... zarys jej dłoni. Obrys piersi. Odciśnięta linia brwi. Cienie pozostawione przez lampkę nocną, przez jej boczne ciepłe światło. Delikatnie przesuwam te cienie w stronę krawędzi łóżka. Opadają bezgłośnie.

W łazience też odnajduję jej zapach. Smugi na kafelkach. Muśnięcie na lustrze. Muślin pajęczyn zaczepionych pomiędzy drzwiami a szafką. Drży jak szkic jej przelotnego spojrzenia.

W kuchni świeca, którą zapaliła. Odciśnięta w ciepłym wosku. Ona. Cała. Rozlewa się wanilią. Zastyga piżmem przy drzwiach wyjściowych. Zostawia odciśnięcia bosych stóp na dywanie.

Delikatnie i uważnie ewidencjonuję te dowody jej bycia, jak zapis zbrodni doskonałej. Dotknięcia, muśnięcia, zdecydowane lub delikatne obejmowanie rzeczy i przestrzeni. Uśmiech. Spojrzenie spod rzęs. Wypowiadane słowa.

Zbieram, ewidencjonuję, układam. Sprzątam. Oczyszczam. Gromadzę w pudełeczkach pamięci. Bo gdy znów przyjdzie, ponownie będzie potrzebowała tych miejsc i przedmiotów. Bo gdy znów przyjdzie to pozostawi nowe znaki. Przeznaczenie nie wybucha nam w dłoniach fajerwerkami. Ono nam się mieni. Delikatnymi nićmi codzienności. Szary splot. Przetykany intensywnymi barwami.

(a na podłodze łazienki odkrywam zarys ludzkiej stopy, nową nadzieję na bezludnej wyspie, delikatnie szmatką poleruję podłogę, zbierając ulotność tej chwili)
przypomnienia...
.....................................................................................
Ona taka a on taki
(było/jest/będzie)

…..........................................................

otwierała mi drzwi
naga
otoczona jedynie miękkimi połami szlafroka
na dywanie zaraz leżała gotowa taka szybka otwarta i chętna
też się spieszyłem do niej do dotyku do pierwszego zachłyśnięcia

a czasem prosiłem by się ubrała
i w koszulce majtkach dawała czas
pieszczotom by przebijały się przez skórę
do szpiku kości
i odbijały w jej oczach

oczy miała wtedy zmróżone tym mnie uwiodła
czarowała rozkosznie i wchodziłem
w nią by zajrzeć w głąb tych oczu by widzieć te otwarte pożądanie i chęć
na mnie to wirowało
wariowałem z pożądań

umawialiśmy się na spotkania
i już w drzwiach jej domu byłem poruszony
już chwilę po wejściu opanowany byłem
przez dreszcze
a nawet chwilę przed tą chwilą gdy mi otwierała drzwi
naga prawie
bo ja wiedziałem że będzie naga
z piersiami odsłoniętymi do pocałunków
z brzuchem pragnącym mych dłoni i ust
i udami
miękko uciekającymi od dotyku

….......................................................................................
rozpływałem się w jej liniach ciała
delikatna skóra przyjmująca mój dotyk ust i palców
kark i ramiona wywoływały westchnienia dotyk tu
wilgotne pieszczoty uszu docierały do środka zmysłów

poddawała się prawie od razu
pękała na dwie części odsłaniając delikatne wnętrze
skłonne do mocnych poświęceń

odwracała czuły tył
bo tak uwielbiam
mówiła

brałem

….................................................................................................
zaskakujący był brak zapachu
nie rozsiewała się na palce ani w powietrze

ale gdy zamieniła się w fontannę
gdy wybuchała
wodospadem
i wytrysnęła mi na dłonie
jęczałem z zachwytu

….......................................
jednego czego mi brakowało
to chwil po

tych chwil
gdy nasycenie rozpływa się po ciele
i osadza w spokoju

zapuszcza korzenie

czeka
lśni w kroplach potu

tych chwil
kiedy wiesz
że masz czas
i długo możesz patrzeć w jeden punkt

w jej oczy
na jej sutki

głaskając pośladki
lub brzuch

chłonąć ciepło
i zasypiając
zaplątany w jej sny
nogi
i usta

pomiędzy wierszami
...

pomiędzy wierszami
opadają na ziemię
płatki poezji

pomiędzy ustami
lśni
powściągliwość prozy

z przewrażliwienia
drży delikatna linia
horyzontu
opadają na ziemię
płatki poezji

wiąże usta
powściągliwość prozy


delikatna kreska horyzontu
przewrażliwienie pióra




środa, 17 lipca 2013

tak sobie myślę, że
czas ucieka, życia ubywa
to warto coś robić
czasem

coś dużego
a choćby i malenką
rzecz innym razem

by było to coś...

by było

środa, 10 lipca 2013

mosty buduję

z dotyku

ze słów

z oka mgnień

.................................
mocne
chcę Cię
blisko
najbliżej

bardzo blisko
i bliżej

dookoła rozpalę ciemność

chcę Cię
nocą
bo w nocy

świecą się
Twoje
oczy

płomień światła
gaśnie
nade mną

chcę Cię
trzymać za rękę
chcę Ci śpiewać
piosenkę

chcę na spacer iść
albo do kina

chcę iść dalej
i bliżej

chcę być wyżej
i niżej

jesteś moja
szczęśliwa dolina!

RZYMSKIE RZEŹBIENIA

1.

Rzymskie rzeźbienia!

 . . .

Rzymianin. Rzepicha. Rzym.

Rząd rzeźb. Rzesza. Rzadko rzęchy. Rzadkości rzeczywiście!

Rzuć! – rzekła Rzepicha Rzymianinowi. Rzym rzuć, Rzeszów rzepem!

Rzepów rzeszowska rzesza rzeszotowiła rzewień. Rzedły rzeszowskie rzodkiewki.

Rzucić Rzym? Rzymianinowi Rzeszów?
Rząd rzęs rzygacza rzedł! Rzeka rzucików.

Rzadkiś! - rzucała Rzepicha. Rzutkiś!

Rzedła rzymska rzeka. Rzekomo rzeczypospolitej rzecznik. Rzedł Rzymianin.

Rządzę! Rzepicha rzekła. Rzedniesz. Rzucamy Rzym! Rzeźbimy Rzeszów!

.........................................................................................................................................
2.

Rzymskie rzeźbienia!

...........................................................................

Rzymianin. Rzepicha. Rzym.

Rząd rzeźb. Rzesza. Rzadko rzęchy. Rzadkości rzeczywiście!

Rzuć – rzekła Rzepicha Rzymianinowi. Rzym rzuć, Rzeszów rzepem!

Rzepów rzeszowska rzesza rzeszotowiła rzewień. Rzedły rzeszowskie rzodkiewki.

Rzuci? Rzym? Rzeszów? Rząd rzęs rzygacza! Rzeka rzucików.

Rzadkiś! - rzuciła Rzepicha. Rzutkiś!

Rzedła rzymska rzeka. Rzekomo rzeczypospolitej rzecznik. Rzedł Rzymianin.

Rządzę! Rzepicha rzekła. Rzednie. Rzucamy Rzym!

piątek, 5 lipca 2013

OPĘTANIE OGÓRKOWĄ

Opętanie Ogórkową.

Ogórek oczy otworzył. Odjąwszy od otworu oddechowego ość ostu, odetchnął.
Obok otwierała oczy Ogórkowa. Od owego oszołomienia oddychali obydwoje oddechem obopólnego oddania. Obok otwierały oczy ogóreczki. Okrągłe ociupinki ogórka, oszołomienie Ogórkowej.
Ogóreczek Oleczek, ogóreczek Olafik, ogóreczek Omarek. Obok ogórkówny: Olga, Oleczka oraz Ourelka. Obezwładnione ogromną ogórkową obfitością ojca, onieśmielone osobliwą ogórkowatością ojcowej one-numberki oglądały ostrożnie odleżyn odciski.
- O, ogóreczki! Oznajmił On (odgórny olbrzym). Oderwę odrobinki. Odrzucę. Oczyszczę obszar ogórkowy

Oto odpowiedzialność. Ogórek odczuł obezwładniające ogromne opętanie ogórkową.

środa, 3 lipca 2013