niedziela, 8 lipca 2012

Dzień piżamowo-relaksacyjny. Plus myślenie o tygodniu przed nosem.
Po południu kroi się wyprawa nad Świder, pomoczyć pięty.

Dziś (a jest niedziela), właścicielka domu, w którym mam kupione mieszkanie
zadzwoniła, bo coś wczoraj zapomniała mi powiedzieć. Była chyba 8 rano.
"Nie mogę spać, takie upały"... Hm.. Rozumiem ale ja mogę spać... ;-)

Jednak nie spałem, budzę się regularnie około 6 rano.

Ona tu przyjechała z Woli. Ponad godzinę jazdy i dopiero gdy była w ogrodzie
zadzwoniła z pytaniem czy jestem w domu. ;-)
Byłem.

Uzgadniamy doprowadzenie gazu miejskiego do budynku.

W ogóle to dobrze jest.

I tej wersji się trzymam!

ps. wodowanie nóg do wieczora się przeciągnęło... i też dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz