Mam kilkadziesiąt wierszyków/historyjek o TRZECH KURKACH,
do których inspiracją są trzy małe córki siostrzenicy...
Rudzia - Tosia, Czarnulka - Jaga i Blondzia - Dana, uwielbiam te panny!
to próbka.. z ich życia wzięta... ;-))
3 KURKI i WYRZUTKI
Po nocy źle przespanej
budziły się kurki rano
piórka poprzewracane
główki poobijane
nóżki nie dawały rady
stawać we własne ślady
mama-kura załamywała piórka
która to moja córka
uciekać chciała z podwórka
że aż jęczała furtka?
Mamo, my wszystkie trzy
poniosły nas te sny
że mamy tyle już latek
a nie jest znany nam światek
a mama na to znów
czy ja mówiłam do krów
z was takie urocze kurki
ale nie jak moje córki
kto was namówił do złego
podajcie mi imię jego
mamo my właśnie same
raz udawałyśmy damę
co pali papierosa
i patrzy się z ukosa
i pije słodkie drinki
zupełnie bez przyczynki
ach, załamywała piórka
sercowa mama-kurka
a kurki słabe wielce
na ślicznej kołderce
leżały z kompresami
na kurkowych piórkach
aż słodka Blandzia stała się płaczek
gdy na robaczka przeszedł jej smaczek
i Rudzia kurka co brudzia piła
czuje że trochę jednak zbłądziła
nawet Czarnulka schowała dziób
bo w główce tylko łup, łup...i tup, tup!
odzywa się jak głuchy pień
wczorajszy dzień
gdy boli główka - żadna wymówka
nie daje główka żadnego słówka
mama znów wpada w żałosny ton
a one mają maleńki zgon
zbolałe główki, jakby makówki
szum zawierają nawet żarówki
leżą 3 kurki opadłe z sił
dużo za dużo straciły sił
a mama kurka wciąż im marudzi
tego nie wolno, mówiłam Rudzi
ona najstarsza jest moja kurka
ale co teraz z niej jest za córka
także ta średnia, Czarny środek,
co z nią się stało, co za wyrodek?
A słodka mała, Blondzia maleńka
już jest dla świata stracona wszelka?
Mama narzeka, płacze i łka
aż rzecze Rudzia do mamy tak
bolą nasz oczka, bolą i uszka
bolą kołderki, boli poduszka
bolą pazurki, i bolą dzióbki
ale nie szukam takiej wymówki
mamo kochana, gadasz od rana
że to przygoda niespodziewana
że Twoje córki kurki niedbałe
zbłądziły wielce, nie są wspaniałe
ale pamiętaj najdroższa mamo
przecież Ty miałaś pewnie tak samo
kiedy zakazów jest wielka chmara
każdy się obejść je bardzo stara
pozwól nam rosnąć i liczyć piórka
czasem opuścić teren podwórka
zobaczyć kawał wielkiego świata
i wiedzieć jaka jest własna chata
chciała coś dodać jeszcze z przemowy
ale ją dopadł nowy ból głowy
kurki dwie młodsze też zamiar miały
lecz przy mętliku głów pozostały
bo powiedziały już co wiedziały
i w łóżku dzień już spędziły cały
niech się nie martwi więcej ich mama
to mądre kurki, jak ona sama!
środa, 31 lipca 2013
podobno ludzie
którzy się kochają
rozmawiają
szukają siebie
słowem
i myślą
ciałem i duszą...
nawet Ci niewierzący
doznają wzruszeń
i pikania serca
a my...
...............................
nie rozmawiamy
nie jesteśmy
blisko
oddzieleni
niewidzialną zasłoną milczenia
nie wierzymy słowom
i gestom
..................................................
którzy się kochają
rozmawiają
szukają siebie
słowem
i myślą
ciałem i duszą...
nawet Ci niewierzący
doznają wzruszeń
i pikania serca
a my...
...............................
nie rozmawiamy
nie jesteśmy
blisko
oddzieleni
niewidzialną zasłoną milczenia
nie wierzymy słowom
i gestom
..................................................
poniedziałek, 29 lipca 2013
niedziela, 28 lipca 2013
sobota, 27 lipca 2013
niedziela, 21 lipca 2013
tłuste godziny nawlekam na zegarek czasu
bije trudna północ i powleka ciszą budynki miasta
sypię czas na prześcieradło dłoni
z oddali toczy się księżyc
misteria nocy w każdym lokalu
sen chrapanie spóźniony seks samotność
papieros owija się dymem usta półotwarte
śliny strużka śmierć za życia
poranna gazeta na progu dnia i szklanka mleka
znużenie codziennością jedynie dłoń Twoja
może mnie obudzić do życia zabijam czas
szpilką spojrzenia przekłuwam balony rozpaczy
bije trudna północ i powleka ciszą budynki miasta
sypię czas na prześcieradło dłoni
z oddali toczy się księżyc
misteria nocy w każdym lokalu
sen chrapanie spóźniony seks samotność
papieros owija się dymem usta półotwarte
śliny strużka śmierć za życia
poranna gazeta na progu dnia i szklanka mleka
znużenie codziennością jedynie dłoń Twoja
może mnie obudzić do życia zabijam czas
szpilką spojrzenia przekłuwam balony rozpaczy
piątek, 19 lipca 2013
Porządki (lub Sprzątanie).
Robię porządki. Ona tu była. Była długo, śladów nazostawiała.
Naczynia? Do pozmywania. Na kubku po
herbacie... ślad. Cień smaku. Piła z mojego kubka. Na łyżeczce lekki
aromat cytryny i ciepło jej skóry. Splecione razem. Na jej palcach
aromat cytryny pewnie pozostał. Sprzątam. Na talerzu rozgrzebane słodycze.
Ciasto. Ślady ugryzień. Na brzeżku talerza zarys jej palca.
Słodycz opuszka. Na widelcu mały zaciek lukru. Tu jej dłoń
musnęła, ruch zatrzymany, jak w bryłce bursztynu.
Podchodzę do łóżka. Koc.
Zagnieciony biodrami. Siedziała swobodnie, beztrosko. W
gnieździe prześcieradła dla prostej przyjemności utkała zawój,
zapis wieczoru. Sferę ciepła. W której delikatność się
schowała. Ukryła. Czuję powiew chłodnego świeżego powietrza. Z
uchylonego okna na rozgrzane łóżko. Rozwijam delikatnie koc,
wytrząsam te jej ciepło na dywan. Na moje stopy. Falami lekkiej
bawełny opada na mnie pył jej dotyku.
Strzepuję prześcieradło. Na nim...
zarys jej dłoni. Obrys piersi. Odciśnięta linia brwi. Cienie pozostawione przez
lampkę nocną, przez jej boczne ciepłe światło. Delikatnie przesuwam
te cienie w stronę krawędzi łóżka. Opadają bezgłośnie.
W łazience też odnajduję jej zapach.
Smugi na kafelkach. Muśnięcie na lustrze. Muślin pajęczyn
zaczepionych pomiędzy drzwiami a szafką. Drży jak szkic
jej przelotnego spojrzenia.
W kuchni świeca, którą zapaliła.
Odciśnięta w ciepłym wosku. Ona. Cała. Rozlewa się wanilią.
Zastyga piżmem przy drzwiach wyjściowych. Zostawia odciśnięcia
bosych stóp na dywanie.
Delikatnie i uważnie ewidencjonuję te
dowody jej bycia, jak zapis zbrodni doskonałej. Dotknięcia,
muśnięcia, zdecydowane lub delikatne obejmowanie rzeczy i
przestrzeni. Uśmiech. Spojrzenie spod rzęs. Wypowiadane słowa.
Zbieram, ewidencjonuję, układam.
Sprzątam. Oczyszczam. Gromadzę w pudełeczkach pamięci. Bo gdy
znów przyjdzie, ponownie będzie potrzebowała tych miejsc i
przedmiotów. Bo gdy znów przyjdzie to pozostawi nowe znaki.
Przeznaczenie nie wybucha nam w dłoniach fajerwerkami. Ono nam się
mieni. Delikatnymi nićmi codzienności. Szary splot. Przetykany
intensywnymi barwami.
(a na podłodze łazienki odkrywam zarys
ludzkiej stopy, nową nadzieję na bezludnej wyspie, delikatnie
szmatką poleruję podłogę, zbierając ulotność tej chwili)
przypomnienia...
.....................................................................................
.....................................................................................
Ona taka a on taki
(było/jest/będzie)
…..........................................................
otwierała mi drzwi
naga
otoczona jedynie miękkimi połami
szlafroka
na dywanie zaraz leżała gotowa taka
szybka otwarta i chętna
też się spieszyłem do niej do dotyku
do pierwszego zachłyśnięcia
a czasem prosiłem by się ubrała
i w koszulce majtkach dawała czas
pieszczotom by przebijały się przez
skórę
do szpiku kości
i odbijały w jej oczach
oczy miała wtedy zmróżone tym mnie
uwiodła
czarowała rozkosznie i wchodziłem
w nią by zajrzeć w głąb tych oczu
by widzieć te otwarte pożądanie i chęć
na mnie to wirowało
wariowałem z pożądań
umawialiśmy się na spotkania
i już w drzwiach jej domu byłem
poruszony
już chwilę po wejściu opanowany
byłem
przez dreszcze
a nawet chwilę przed tą chwilą gdy
mi otwierała drzwi
naga prawie
bo ja wiedziałem że będzie naga
z piersiami odsłoniętymi do
pocałunków
z brzuchem pragnącym mych dłoni i ust
i udami
miękko uciekającymi od dotyku
….......................................................................................
rozpływałem się w jej liniach ciała
delikatna skóra przyjmująca mój
dotyk ust i palców
kark i ramiona wywoływały
westchnienia dotyk tu
wilgotne pieszczoty uszu docierały do
środka zmysłów
poddawała się prawie od razu
pękała na dwie części odsłaniając
delikatne wnętrze
skłonne do mocnych poświęceń
odwracała czuły tył
bo tak uwielbiam
mówiła
brałem
….................................................................................................
zaskakujący był brak zapachu
nie rozsiewała się na palce ani w
powietrze
ale gdy zamieniła się w fontannę
gdy wybuchała
wodospadem
i wytrysnęła mi na dłonie
jęczałem z zachwytu
….......................................
jednego czego mi brakowało
to chwil po
tych chwil
gdy nasycenie rozpływa się po ciele
i osadza w spokoju
zapuszcza korzenie
czeka
lśni w kroplach potu
tych chwil
kiedy wiesz
że masz czas
i długo możesz patrzeć w jeden punkt
w jej oczy
na jej sutki
głaskając pośladki
lub brzuch
chłonąć ciepło
i zasypiając
zaplątany w jej sny
nogi
i usta
środa, 17 lipca 2013
poniedziałek, 15 lipca 2013
środa, 10 lipca 2013
chcę Cię
blisko
najbliżej
bardzo blisko
i bliżej
dookoła rozpalę ciemność
chcę Cię
nocą
bo w nocy
świecą się
Twoje
oczy
płomień światła
gaśnie
nade mną
chcę Cię
trzymać za rękę
chcę Ci śpiewać
piosenkę
chcę na spacer iść
albo do kina
chcę iść dalej
i bliżej
chcę być wyżej
i niżej
jesteś moja
szczęśliwa dolina!
blisko
najbliżej
bardzo blisko
i bliżej
dookoła rozpalę ciemność
chcę Cię
nocą
bo w nocy
świecą się
Twoje
oczy
płomień światła
gaśnie
nade mną
chcę Cię
trzymać za rękę
chcę Ci śpiewać
piosenkę
chcę na spacer iść
albo do kina
chcę iść dalej
i bliżej
chcę być wyżej
i niżej
jesteś moja
szczęśliwa dolina!
RZYMSKIE RZEŹBIENIA
1.
Rzymskie rzeźbienia!
. . .
Rzymianin. Rzepicha. Rzym.
Rząd rzeźb. Rzesza. Rzadko rzęchy. Rzadkości rzeczywiście!
Rzuć! – rzekła Rzepicha Rzymianinowi. Rzym rzuć, Rzeszów rzepem!
Rzepów rzeszowska rzesza rzeszotowiła rzewień. Rzedły rzeszowskie rzodkiewki.
Rzucić Rzym? Rzymianinowi Rzeszów?
Rząd rzęs rzygacza rzedł! Rzeka rzucików.
Rzadkiś! - rzucała Rzepicha. Rzutkiś!
Rzedła rzymska rzeka. Rzekomo rzeczypospolitej rzecznik. Rzedł Rzymianin.
Rządzę! Rzepicha rzekła. Rzedniesz. Rzucamy Rzym! Rzeźbimy Rzeszów!
.........................................................................................................................................
2.
Rzymskie rzeźbienia!
...........................................................................
Rzymianin. Rzepicha. Rzym.
Rząd rzeźb. Rzesza. Rzadko rzęchy. Rzadkości rzeczywiście!
Rzuć – rzekła Rzepicha Rzymianinowi. Rzym rzuć, Rzeszów rzepem!
Rzepów rzeszowska rzesza rzeszotowiła rzewień. Rzedły rzeszowskie rzodkiewki.
Rzuci? Rzym? Rzeszów? Rząd rzęs rzygacza! Rzeka rzucików.
Rzadkiś! - rzuciła Rzepicha. Rzutkiś!
Rzedła rzymska rzeka. Rzekomo rzeczypospolitej rzecznik. Rzedł Rzymianin.
Rządzę! Rzepicha rzekła. Rzednie. Rzucamy Rzym!
Rzymskie rzeźbienia!
. . .
Rzymianin. Rzepicha. Rzym.
Rząd rzeźb. Rzesza. Rzadko rzęchy. Rzadkości rzeczywiście!
Rzuć! – rzekła Rzepicha Rzymianinowi. Rzym rzuć, Rzeszów rzepem!
Rzepów rzeszowska rzesza rzeszotowiła rzewień. Rzedły rzeszowskie rzodkiewki.
Rzucić Rzym? Rzymianinowi Rzeszów?
Rząd rzęs rzygacza rzedł! Rzeka rzucików.
Rzadkiś! - rzucała Rzepicha. Rzutkiś!
Rzedła rzymska rzeka. Rzekomo rzeczypospolitej rzecznik. Rzedł Rzymianin.
Rządzę! Rzepicha rzekła. Rzedniesz. Rzucamy Rzym! Rzeźbimy Rzeszów!
.........................................................................................................................................
2.
Rzymskie rzeźbienia!
...........................................................................
Rzymianin. Rzepicha. Rzym.
Rząd rzeźb. Rzesza. Rzadko rzęchy. Rzadkości rzeczywiście!
Rzuć – rzekła Rzepicha Rzymianinowi. Rzym rzuć, Rzeszów rzepem!
Rzepów rzeszowska rzesza rzeszotowiła rzewień. Rzedły rzeszowskie rzodkiewki.
Rzuci? Rzym? Rzeszów? Rząd rzęs rzygacza! Rzeka rzucików.
Rzadkiś! - rzuciła Rzepicha. Rzutkiś!
Rzedła rzymska rzeka. Rzekomo rzeczypospolitej rzecznik. Rzedł Rzymianin.
Rządzę! Rzepicha rzekła. Rzednie. Rzucamy Rzym!
piątek, 5 lipca 2013
OPĘTANIE OGÓRKOWĄ
Opętanie Ogórkową.
Ogórek oczy otworzył. Odjąwszy od
otworu oddechowego ość ostu, odetchnął.
Obok otwierała oczy Ogórkowa. Od
owego oszołomienia oddychali obydwoje oddechem obopólnego oddania. Obok otwierały oczy ogóreczki.
Okrągłe ociupinki ogórka, oszołomienie Ogórkowej.
Ogóreczek Oleczek, ogóreczek Olafik,
ogóreczek Omarek. Obok ogórkówny: Olga, Oleczka oraz Ourelka. Obezwładnione ogromną ogórkową
obfitością ojca, onieśmielone osobliwą ogórkowatością ojcowej
one-numberki oglądały ostrożnie odleżyn odciski.
- O, ogóreczki! Oznajmił On
(odgórny olbrzym). Oderwę odrobinki. Odrzucę. Oczyszczę obszar ogórkowy
Oto odpowiedzialność. Ogórek odczuł obezwładniające ogromne opętanie ogórkową.
środa, 3 lipca 2013
wtorek, 2 lipca 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)