piątek, 31 maja 2013

Fraszka (dla Domosi)

ZŁY KOCHANEK

zbrakło mu kultury
oraz infra-struk-tury

....................................................................

(lub)

za mało miał kultury
za mało ciał struktury

;-)

..............................................
mało miał do powiedzenia
w zakresie "twardego rdzenia"

(w okolicy "twardego rdzenia")

 ;-)

(Dla Lakatosa to, co uważamy za "teorie" to w gruncie rzeczy zespoły teorii odwołujących się do wspólnych idei – twardego rdzenia (ang. hard core) w terminologii Lakatosa. Owe zespoły teorii Lakatos nazwał programami badawczymi – uczeni zaangażowani w dany program badawczy będą starali się chronić jego rdzeń przed falsyfikacją za pomocą hipotez pomocniczych. Podczas gdy dla Poppera podejście takie dyskredytuje tworzone ad hoc hipotezy, Lakatos pokazuje, że budowanie pasa ochronnego hipotez roboczych wokół rdzenia programu badawczego nie zawsze jest czymś złym. Zamiast pytać, czy hipoteza jest prawdziwa czy fałszywa, Lakatos sugeruje, by rozważyć, czy program badawczy jest postępowy czy się degeneruje. Postępowy program badawczy rozpoznajemy po odkrywaniu przez niego nowych i zdumiewających faktów. Program, który się degeneruje przejawia się brakiem rozrostu, lub tym, że jego pas ochronny nie prowadzi do niczego nowego).

z  http://pl.wikipedia.org/wiki/Imre_Lakatos

wtorek, 28 maja 2013

może przyjedzie wieczorem

patrzę na dom jej oczami
od bramy ścieżka
otwarte drzwi
w oknach hulają firanki

stół w ogrodzie zastawiony
książkami i kawą
owoce na talerzu

powoli kładą się cienie zmierzchu
wieczór ciepły

nocą
wyjdziemy na spacer

pod gwiazdy
pod parasol czystego nieba

nad nasze jezioro
co lekką falą studzi stopy
PORANNA KAWA

obiecuje ciepło i aromat
chwili

obok filiżanki
kartka papieru

zastyga w oczekiwaniu

zbieram aromat słów
wczoraj wypowiedzianych




POSZUKIWANIA
 
 
dłoń szuka Cię
bo powinnaś być
obok
gdy sen nie przychodzi
i gdy sen
rano odpływa
dłoń
szuka Cię obok
moja dłoń

poniedziałek, 27 maja 2013

GDY KOBIETA.. (ulubiona wersja muzy)
.......................................................................................

GDY KOBIETA

Gdy kobieta się otwiera
przycicha wiatr.

Stygnie wulkan. Wstrzymuje swe fale
ocean. Na stokach gór nie rośnie trawa.
Tylko czujne oczy antylop
wypatrują ataku.

W niedzielne przedpołudnie
ustawiam filiżankę z kawą
na krawędzi stołu. W tle ogród.

Widzę ją. Idzie do mnie
w letniej sukience. Prześwietlona słońcem.

Za nią cień.

Widzą ją. Stąpa uważnie
po ziemi niczyjej. Omija ścieżkę.
Wkracza w mój świat.

Niesie na piersiach
wstyd poranka. Usta puchną gorączką nocy.
A spokój wieczoru nasyca jej biodra.

Niesie ze sobą
nowe zapachy.
…..................................
Siadamy w ogrodzie przy jednym stole.
Stawia kubek swej kawy
tuż obok
mojej filiżanki.

Gazeta trzepocze
porzuconymi stronami.

Ten dzień zapala
w jej oczach leniwe
demony.

Uśmiecha się
Podaje mi
drobną i chłodną dłoń.
Wnosi w moje życie
więcej niż dotyk.

Niż muśnięcia.

Spokojne linie życia
szczęścia powodzenia
na mojej dłoni

zadrżały...

Zwijają się pod jej pocałunkiem.
POETA Z KAWĄ I MUZĄ W TLE... 
 
 
Poeta wstaje rano i ma marzenia.
Ogarnia się jednak. Idzie do wc i bada rzeczywistość.
Myje zęby. Twarz. W lustrze znajomy.
Przy porannej kawie znów marzy
dopina dzień
Zaprasza muzę na spacer
wśród płomieni świec.
Muza śmieje się. Lubi te zaproszenia
ale ma robotę!
Z poetą jest blisko.
Jednak jej rzeczywistość nie pozwala
na poranną fantazję.
Chyba, że wieczorem.

niedziela, 26 maja 2013

GDY KOBIETA
Gdy kobieta otwiera Się
to przycicha wiatr.
Zastyga wulkan. Ocean
wstrzymuje swe fale. 
Wzgórz nie porasta trawa.
Tylko czujne oczy
antylop
wypatrują ataku.
W ciepłe niedzielne przedpołudnie
ustawiam filiżankę z kawą
na krawędzi stołu. Patrzę na ogród.
Widzę ją, gdy idzie do mnie.
W letniej sukience. Prześwietlona słońcem
i cieniem.
Widzę, jak stąpa uważnie
po ziemi niczyjej. Omija ścieżkę.
I przekraczając granicę intymności
wkracza w mój świat.
Niesie na piersiach
wstyd poranka. Nieśmiały uśmiech.
Ale usta jej puchną gorączką nocy.
Wczorajszy wieczór stłumił krzyk
i nasycił jej biodra.
Niesie ze sobą
zapachy. Wonie trawy i ziół. Swój zapach
dodaje do bukietu polnych kwiatów.
…..................................

Gdy siadamy razem
stawia kubek z kawą
obok mojej filiżanki.
Tuż przy krawędzi stołu.
Gazeta trzepocze
porzuconymi stronami.
Cień z jej oczu
znika. Rozpromienia się.
Ciepły dzień zapala
w jej oczach leniwe demony.
Uśmiecha się i
podaje mi swoją drobną dłoń.
Wnosi w moje życie
więcej niż dotyk.
Więcej niż muśnięcia,
fantazje, oczekiwania
Więcej niż miałem kiedykolwiek
w wyobraźni.
Spokojne wczoraj linie życia
pewne siebie linie szczęścia
zdecydowane linie powodzenia
na mojej dłoni drżą.
Zwijają się zdruzgotane jej pocałunkiem.
GDY KOBIETA

Gdy kobieta otwiera Się
to przycicha wiatr.

Zastyga wulkan. A ocean
wstrzymuje swe fale. 
Stoków wzgórz nie porasta trawa.
Tylko czujne oczy
antylop
wypatrują ataku.

W ciepłe niedzielne przedpołudnie
ustawiam filiżankę z kawą
na krawędzi stołu. Patrzę na ogród.

Widzę ją, gdy idzie do mnie.
W letniej sukience. Prześwietlona słońcem
i cieniem.

Widzę, jak stąpa uważnie
po ziemi niczyjej. Omijaj ścieżkę.
Przekraczając granicę intymności
wkracza w mój świat.

Niesie na piersiach
wstyd poranka. Nieśmiały uśmiech.
Ale usta jej puchną gorączką nocy.
Wczorajszy wieczór stłumił krzyk
i nasycił jej biodra.

Niesie ze sobą
zapachy. Wonie trawy i ziół. Swój zapach
dodaje do bukietu polnych kwiatów.
…..................................

Gdy siadamy przy jednym stole
stawia kubek z kawą
tuż obok mojej filiżanki.
Też tuż przy krawędzi.

Gazeta trzepocze
porzuconymi stronami.
Cień w jej oczach
znikł.

A ciepły dzień zapala
w jej oczach leniwe
demony.

Uśmiecha się
podaje mi swoją
drobną dłoń.
Wnosi w moje życie
więcej niż dotyk.

Więcej niż muśnięcia,
fantazje czy oczekiwania
Więcej niż miałem kiedykolwiek
w wyobraźni.

Spokojne wczoraj linie życia
wykreślone linie szczęścia powodzenia
na mojej dłoni drżą.

Zwijają się zdruzgotane pod jej pocałunkiem.

środa, 22 maja 2013

WULKAN POETA i JA

no bierz mnie mój dobry poeto
znowu niech trzęsie się ziemia
tysiące daj mi powodów
do krzyków i do mruczenia
zabierz mnie w kosmos nad ziemię
nie wzdychaj mi tu i nie szlochaj...
rżnij mnie! bez znieczulenia!
i kochaj...okrutnie kochaj
......................................................
zapragnę kiedyś innego?
tak zawsze się może zdarzyć!

ale na boga jednego
teraz o innym nie marzę!
rżnij mnie, drżącymi rękami
bierz mnie, jak nie brał nikt jeszcze!
może wielkimi krokami
do siebie zbliżamy się wreszcie!
nie jestem rozpustną kobietą
nie jestem też zakonnicą
uwielbiam, panie poeto,
być Twoich rąk niewolnicą!
uwielbiam jak w Pana ramionach
dotyka mnie stożek wulkanu
kocham i jestem kochana
wybaczam to sobie, nie Panu!





DO POETY OD KOBIETY


zapragnę kiedyś innego?
być może tak przecież się zdarzyć!
ale na boga jednego
teraz o innym nie marzę!

rżnij mnie, drżącymi rękami
bierz mnie, jak nie brał nikt jeszcze!
może małymi krokami
do siebie zbliżamy się wreszcie!

nie jestem rozpustną kobietą
nie jestem też zakonnicą
uwielbiam, panie poeto,
być Twoich słów(*) niewolnicą!

..............................
........................
(*)

słów...
rąk...
ust...
brwi...
stóp...
ud...

drżeń...

niewola słodka i czuła
niewola mocna i męska
bierz mnie, dobry poeto,
na swoją kolumnę zwycięstwa!


(TRÓJ)FRASZKA Z FINAŁEM

puchem nie jestem marnym,
mocną jestem kobietą!
w naszym układzie binarnym,
ostrzej mnie traktuj, poeto!


dożynaj - na zawołanie,
rżnij - bez zbędnego już słowa!
dopadnij zerwij ubranie
poezję(*) dla innej zachowaj
.................................................
(*)
poezja tu tylko jest rymem
nie oddam jej ani Ciebie
przy Tobie, dobry poeto,
czuję się... no... jak.. u siebie.

DO PANA POETY

bierz mnie, mój dobry poeto,
niech znowu zatrzęsie się ziemia!
daj mi tysiąc powodów
do krzyków i do mruczenia
kosmos mi daj, daj mi niebo
raju skrawek mi daj!

rżnij mnie - bez znieczulenia!
w to mi, poeto, graj!
jeśli każdy człowiek
ma swoją czarną stronę

to co się dzieje

z Murzynem?
GDY MIŁOŚĆ NA DŁONI PODAJĘ
 
 
gdy znów się spotkamy
opowiem coś
przeczytam

we mnie coś się dzieje
trafiam na ślad
mówi do mnie
w słowach
pisanych na wietrze
liściem
literą chwilą
zatrzymaną w locie
dziś tak było
..............................

przy śniadaniu spojrzałem
na bladą stronę
pewnej książki...
literatura phi...
literatura
opowiem a może lepiej
przeczytam
na głos
gdy usiądziesz obok
przytulisz się i poprosisz
o dotyk

odnalazłem słowa i zdarzenia
nasze
coś do mnie przemówiło
drżałem

znów zapaliła
się lampka z myślą

jak cudną i wrażliwą kobietę
spotkałem w swym życiu
jak to wiele zmieniło
...............................................................
chciałbym umieć zabierać ją na długie spacery
przez chłód poranka i gorączkę wieczoru
jakże chciałbym ją rozumieć
bez długich rozmów szarpanych ubrań
i łez

być obok... żyć obok
i kochać
prostą myślą
jakże Cię pragnę

.................................................
znów zapalam iskrę nadziei
tęsknię za normalnością
codziennym
zwyczajnym zachwytem nad życiem
szczerym, zaangażowanym, otwartym
lekkim
życiem z ufnością, szacunkiem i miłością
w dobrej relacji z bardzo bliskim człowiekiem
...........................................................
kiedyś z tego powstanie książka
poezja lub dym z papierosa

a teraz
chciałem tu zapisać moje wzruszenie

..........................................................
i moją do Ciebie
miłość
z pogniecionego pudełka wyjętą

na otwartą dłoń

poniedziałek, 20 maja 2013

KOCIE WIZYTACJE

1.
kot był
myk
wszedł
bzyk
znikł

2.
drugiego
dnia
zakociło się

rozmruczało
rozbrzuszkowało
rozkosznie

3.
kot  nagle
drapieżnik
pazurem
drapał
wściekle
gryzł
broniąc
swego
terytorium

4.
furia
czułość

odnalazłem kocią
duszę

5.
kot jest
wolny
przechadza się po horyzoncie

gdy
przychodzi
z nastroszonym futerkiem

gładzę
ostrożnie

 
jeśli się coś robi
coś będzie

gdy nic
się robi

nic będzie

droga się rozwidla
co chwila
i bezpowrotnie

czas
mija

życie
mija

łap
gryź
bierz
życie czas

wścieknij się

na te życie

niedziela, 19 maja 2013

gdy się znów spotkamy
opowiem coś lub przeczytam

gdy się we mnie coś dzieje
trafiam na ślad który
mówi do mnie w słowach pisanych na wietrze

prochem
literą chwilą zatrzymaną w locie

i dziś na taki
trafiłem

...............................................................
przy śniadaniu spojrzałem
na bladą stronę pewnej książki...
literatura phi...
literatura
opowiem a może lepiej
przeczytam
na głos
gdy usiądziesz przytulisz się i poprosisz
o dotyk

odnalazłem piękne słowa i zdarzenia
piękne prawdziwe
coś do mnie przemówiło
zadrżałem

znów we mnie w środku zapaliła
się lampka
z myślą

jak cudną i wrażliwą kobietę
spotkałem w swym życiu
jak to wiele zmieniło
...............................................................
chciałbym umieć zabierać ją na długie spacery
przez chłód poranka i gorączkę wieczoru
jakże chciałbym ją rozumieć
bez długich rozmów szarpanych ubrań
i łez

być obok... żyć i kochać prostą myślą
jakże Cię pragnę

.................................................
zapalam iskrę nadziei
tęsknię za normalnością
codzienną
za zwyczajnym zachwytem nad życiem
szczerym, zaangażowanym, otwartym
lekkim
życiem z ufnością, szacunkiem i miłością
w dobrej relacji z bardzo bliskim człowiekiem
...........................................................
kiedyś z tego powstanie książka
poezja lub dym z papierosa

a teraz
chciałem tu zapisać moje wzruszenie

..........................................................
i moją do Ciebie
miłość
z pogniecionego pudełka wyjętą

na otwartą dłoń

niedziela, 12 maja 2013

stuk 
stuk
weszła

wchodzę
stuk
stuk

doszła
a drżę

drży gdy
doszedłem

miękko
wychodzę

wychodzi

stuka 

obcasami

część mnie
za nią idzie

część ze mną
zostaje

sobota, 11 maja 2013

do czego użyć głowy?

niektórzy używają do niczego

jedzą nią
piją
patrzą
oddychają
słuchają

a ja?

a ja też

dla AS... z okazji nowej perły w naszyjniku

...........................................................................................................
Kobieta i jej perły.

.................................
Znów zmierzch osiadał na krawędzi dnia. Tym razem był to wieczór jeden z tych szczególnych. Siedziała sama na brzegu wanny. Kątem oka widziała się w lustrze. Ogarniały ją mieszane uczucia. Lata mijały. A ona nie była tak bardzo szczęśliwa, jak by chciała. Próbowała różnych związków. Bywała zakochana. Bywała porzucana. Sama też odchodziła i wracała. Lub brała nowych facetów w swoje ramiona i uda. Dziś poczuła się zmęczona. Tym tańcem z życiem.

W domu było ciepło. I cicho. Dzieci wybiegły na podwórko. Raczej nie wrócą same. Będzie musiała zawołać je i namówić do powrotu. Wie, że wrócą. Są dość posłuszne. A dziś ma dla nich też deser. Słodycz. Smakołyki. Przyjdą. Będą z nią przez chwile. Potem zażądają bajek, telewizji lub przytulenia. Dostaną wszystkiego po trochu i położy je spać. A teraz ma czas dla siebie.

W nocy przyśniło jej się coś o czym trochę wstydziła się myśleć za dnia. Ale sen nie odleciał, jak to często bywa ze snami. Ten przykleił się do niej delikatnie i trwał. Migotał. Uśmiechnęła się. Kobieta po 40tce, pomyślała... To skarb. Perła. Zatem... mrugnęła do swego odbicia w lustrze. Zatem. Jeszcze się niektórzy zdziwią! A ja najbardziej. Promień uśmiechu zalał blaskiem jej usta i pozostał.

Kolejne dni nie różniły się od siebie. Natomiast wszystko jakby wypiękniało. Jakby wypełniło się rozświetleniem. Błyszczało i lekko raziło oczy. Życie z każdym dniem znów podobało jej się bardziej.

Na urodziny dostała perłę. Pojedynczą perłę nawleczoną na cienką nić.
Zdjęła z szyi (na chwilę) sznur pereł i powoli je przeliczyła. Były różnej wielkości.
Od drobnych po średnie i większe. Raczej regularne ale czasem wyczuwała opuszką palca zgrubienia i skazy na niektórych. Dziś zsunęła je wszystkie i ułożyła inaczej niż dotychczas.

Po prawej i po lewej stronie ułożyła te najmniejsze, potem dodawała kolejne. Na środku położyła tę perłę największą. Tę którą właśnie otrzymała.

Nawlekała je powoli i z uczuciem jakiego dawno nie doznała. Nawlekała każdą perłę myśląc o niej i o czasie jaki ze sobą niosła. O swojej młodości, pierwszych miłościach, prawdziwym zakochaniu, seksie i namiętności, pasjach a także zwykłych dniach, chorobach i smutku. Życie zapisane w perłach było prawdziwe ale... jakoś niepełne. Może któraś z pereł była fałszywa? Może wypełniona strachem promieniowała na inne. Zarażała je i powodowała przygaszanie blasku?

Delikatnie polerowała każdą z pereł, ogrzewała ją i obserwowała jej blask.
Każda była przecież cząstką jej. Nie do wyrzucenia, nie do zaprzeczenia.
Z tym sznurem będę dalej żyć. Uśmiechnęła się. I ten sznur będzie ze mną.
Ale ja to teraz trzymam w ręku i układam naszyjnik. Dziś ja decyduję o tym
jak wygląda mój sznur. Jak sobie przeplotę, jak nawlokę, jak dumnie nosić będę.

Największą perłę nawlokła na środek. Potem następne. Wieczorem założy sznur korali
ale już teraz czuła jego ciepło i lekkość. Wieczór nie był już samotną wyspą.
Perła nr 40 zalśniła na środku naszyjnika, jaka będzie perła nr 41... Zobaczymy.
Może to będzie ta czarna. Ta cenna. Najcenniejsza.


z dedykacją... 


Dobrze się z Tobą rozmawia.
Z tego
cząsteczki dobra lecą
chmurą
w świat.


Lądują w duszach innych
ludzi
jak kwiaty.

W ten sposób rozsiewamy ogrody.
Zapachy, barwy, nastroje.
Rajskie przekonania .


myśli
się

a czasem

nie myśli


piątek, 10 maja 2013

Gdybym tam stał. Tam. W cieniu. Na skraju lasu. Wieczorem. Nieruchoma postać na tle ciemnego krajobrazu. Przebiegałaś obok. A po mnie jakby przebiegało stado mrówek. Tylko mały piesek spojrzał przelotnie na mnie i szczeknął. Potem już nic. Mrówki powoli nasycały się mną. Milkły kroki. Ciemność zwyciężała. Mogłem tylko myśleć, że jedna wygrana bitwa to nie koniec jeszcze a początek. Przecież przebiegałaś tędy nie raz. Może jutro mnie zauważysz. Cień człowieka w mroku. Może znów zaszczeka Twój pies. A może w ciszy i zapomnieniu zostanę rozrywką mrówek.


wtorek, 7 maja 2013

wpadnij na chwilę

odnajdziemy w sobie niuanse

chwili

drugie tło szeptu

nowe horyzonty słów

wpadnij na dłużej

obok siebie w dwóch filiżankach
kawa
herbata

wystygłe
z oczekiwania

za oknem powiewa obrus
wyrwany nagłym powiewem
wiosennego wiatru

zaczepiona o gałęzie drzew
wesoła chorągiew

wpadnij na chwile
linie papilarne moich dłoni
pasują do Ciebie jak ulał

poniedziałek, 6 maja 2013

przed snem czeszę sny układam w pudełeczku obok wyrafinowanych marzeń i zamykam z szafki nocnej zdejmuję pozytywkę budzik poranny kręcę i odstawiam do rana sen przyjdzie lub Ty może zapadam się w zwoje prześcieradła i tonę w zmysłach kołdry pierze i tkanina połączone jednym losem grają mi na nosie wtedy otwiera się okno niedomknięte i wiatr hula w pokoju sen odepchnięty zmienia się w drżący kąt pokoju wtedy kapcie same podchodzą do okna ze śmiechem za oknem gwiazdy jak zmielony sen

na pół
nożem
miłości
rozcinam

Cię
ć

na pół
i na cwierć

układam
po ręką
Cię
ć

dookoła zbroczona
rzeczywistość

tnie
magię

a ja
znów
gotów
do
Cię
ć
wieczorem

zbieram okruchy dnia

kurz słów

rozcieram opuszkami palców

na zmysłach

rozwieszam pranie

w sen zanurzam dłoń

......................................
biorę Cię w ramiona

i zaścielam łóżko

Twoją jasną skórą

wtedy prawda wychodzi na jaw

niedziela, 5 maja 2013

wieczór

oddałbym Tobie

w prezencie

.........................................
zapraszam

herbatę podam

lub zapomnimy

o bożym świecie

inaczej

sobota, 4 maja 2013

Szum. Morze. Muszla. Piasek.


Szumisz. Jesteś oceanem.
Myśli płyną w Tobie jak ławice ryb.
Falujesz. To wiry emocji
spotykają się z niebem.
Spoglądasz na mnie najsmutniejszym błękitem.
Dotykasz soli kroplą. Gorzkim smakiem
w ustach.

Ja jeden słyszę
Twą najgłębszą opowieść.
Gdy sięgam dna i wypływam
po oddech.

Dotykam fal.
Przepływasz pomiędzy palcami.
Pozostaje mi w dłoniach
zapach oceanu.
Na Wielostronnej.



U mnie już noc. Drzwi zamyka
Jedną lampą świecąc w ciemności.

Przechodzę przez północ.
Patrzę na słowa
Rzucane na wiatr.
Lecą
Świetliki. Małe lampki,
okruchy ciepła.

Nieba czerń
i ich blask.
To znowu maj. Pora przemijania.
Stare miłości rozwieszam na płotach.

Nowe nie idzie. Dookoła domu.
Słońce nieśmiało dotyka ogrodu.

piątek, 3 maja 2013