Nowy w mieście.
Spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy.
On lekko zagubiony, młody, jakby zrzucony z kosmosu.
Zabraliśmy go na bal.
Dokładnie o północy nabrał rumieńców.
- Czuję, że żyję! - szepnął wzruszony.
Przy wystrzałach szampana zaczął się już uśmiechać
a rozweselił się wyraźnie w rozświetlających noc iskrach ogni zimnych i hukach fajerwerków.
Obiecał wtedy na głos, że pozostanie z nami przez kolejne 365 dni
i że każdy dzień będzie dobrą przygodą.
Zapraszamy zatem w Nowy Rok nr 2013.
Będzie wiele przygód, dobrych zdarzeń i spełnionych marzeń.
To dobry pomysł by być razem.
sobota, 29 grudnia 2012
piątek, 28 grudnia 2012
była rozmowa
przy kawie a potem przy deserach...
o życiu, o uczuciach i o wnętrzach...
zamyśliłem się
lubię Pani wnętrza... lubię te ściany i nastroje
otwartość i tajemniczość... ten pewien szum w uszach przy wejściu
zasłony i falbanki odchylające się przy lekkim dotyku dłoni
lubię tam być
lubię zaglądać zanim wejdę... tak stojąc w progu...
wciągać ten zapach i nastrój głęboko w siebie
lubię Pani wnętrza... mają smak i wtrafinowanie
gdy się pojawiam
i znikam
czekam na kolejne zaproszenie
przy kawie a potem przy deserach...
o życiu, o uczuciach i o wnętrzach...
zamyśliłem się
lubię Pani wnętrza... lubię te ściany i nastroje
otwartość i tajemniczość... ten pewien szum w uszach przy wejściu
zasłony i falbanki odchylające się przy lekkim dotyku dłoni
lubię tam być
lubię zaglądać zanim wejdę... tak stojąc w progu...
wciągać ten zapach i nastrój głęboko w siebie
lubię Pani wnętrza... mają smak i wtrafinowanie
gdy się pojawiam
i znikam
czekam na kolejne zaproszenie
środa, 26 grudnia 2012
pożyczone:
" Tak, musisz pogodzić się z własną samotnością, do tego stopnia, aby bycie samemu nie powodowało w tobie lęku. Tylko wtedy będziesz zdolny stworzyć głęboki, wzbogacający związek. Tylko wtedy będziesz mógł poznać co to miłość.
Samotność to negatywny stan umysłu. Bycie samemu jest pozytywne, wbrew temu, co piszą słowniki. W słownikach być samotnym i być samemu to synonimy, w życiu - nie. Samotność to stan umysłu, kiedy wciąż tęsknisz za drugą osobą. Bycie samemu jest stanem umysłu, kiedy wciąż zachwycasz się sobą. Samotność jest nieszczęśliwa. Bycie samemu jest błogie. Samotność jest zawsze zmartwieniem, tęsknotą za czymś, za kimś, pragnieniem czegoś, pożądaniem. Bycie samemu jest głębokim spełnieniem, nie kończy się, jest ogromnym zadowoleniem, szczęściem, świętowaniem. W samotności człowiek jesteś poza środkiem. W byciu samemu jesteś zakorzeniony w środku. Bycie samemu jest piękne, eleganckie, pełne wdzięku, otoczone atmosferą ogromnej satysfakcji. Samotność to żebranina; na każdym kroku musisz żebrać. Nie ma w tobie odrobiny wdzięku, jest ochydna żebranina. Samotność to zależność, bycie samemu to prawdziwa niezależność. Człowiek czuje, jakby był całym światem, całą egzystencją.
Jeśli wejdziesz w związek, bo czujesz się samotny, będziesz wykorzystywał drugą osobę. Druga osoba stanie się środkiem, by cię zadowolić. Wykorzystasz drugą osobę, a każdy wykorzystywany człowiek czuje się urażony, ponieważ nikt nie chce być rzeczą w rękach drugiej osoby. Każdy człowiek jest celem samym w sobie. Nikt nie chce być wykorzystywany jak rzecz, każdy chce być czczony jak król. Nikt nie jest po to, żeby spełnić czyjeś oczekiwania, lecz po to, by być sobą. Toteż związek powstały z powodu samotności nie może się udać. Zanim powstanie, już jest skazany na niepowodzenie."
źródło:https://www.facebook.com/zdrowadusza
" Tak, musisz pogodzić się z własną samotnością, do tego stopnia, aby bycie samemu nie powodowało w tobie lęku. Tylko wtedy będziesz zdolny stworzyć głęboki, wzbogacający związek. Tylko wtedy będziesz mógł poznać co to miłość.
Samotność to negatywny stan umysłu. Bycie samemu jest pozytywne, wbrew temu, co piszą słowniki. W słownikach być samotnym i być samemu to synonimy, w życiu - nie. Samotność to stan umysłu, kiedy wciąż tęsknisz za drugą osobą. Bycie samemu jest stanem umysłu, kiedy wciąż zachwycasz się sobą. Samotność jest nieszczęśliwa. Bycie samemu jest błogie. Samotność jest zawsze zmartwieniem, tęsknotą za czymś, za kimś, pragnieniem czegoś, pożądaniem. Bycie samemu jest głębokim spełnieniem, nie kończy się, jest ogromnym zadowoleniem, szczęściem, świętowaniem. W samotności człowiek jesteś poza środkiem. W byciu samemu jesteś zakorzeniony w środku. Bycie samemu jest piękne, eleganckie, pełne wdzięku, otoczone atmosferą ogromnej satysfakcji. Samotność to żebranina; na każdym kroku musisz żebrać. Nie ma w tobie odrobiny wdzięku, jest ochydna żebranina. Samotność to zależność, bycie samemu to prawdziwa niezależność. Człowiek czuje, jakby był całym światem, całą egzystencją.
Jeśli wejdziesz w związek, bo czujesz się samotny, będziesz wykorzystywał drugą osobę. Druga osoba stanie się środkiem, by cię zadowolić. Wykorzystasz drugą osobę, a każdy wykorzystywany człowiek czuje się urażony, ponieważ nikt nie chce być rzeczą w rękach drugiej osoby. Każdy człowiek jest celem samym w sobie. Nikt nie chce być wykorzystywany jak rzecz, każdy chce być czczony jak król. Nikt nie jest po to, żeby spełnić czyjeś oczekiwania, lecz po to, by być sobą. Toteż związek powstały z powodu samotności nie może się udać. Zanim powstanie, już jest skazany na niepowodzenie."
źródło:https://www.facebook.com/zdrowadusza
wtorek, 25 grudnia 2012
niedziela, 23 grudnia 2012
środa, 19 grudnia 2012
SZKIC NA PRZYSZŁOŚĆ
Były takie światy, gdzie odnoszono
się do innych grzecznie i łagodnie.
Zaznaczając w każdej chwili swoją
delikatność pytano czy można to czy owo, czy to się podoba lub
czy inne, cały czas pytając i szukając odpowiedzi na tak.
Były takie światy, gdzie walka i
wojna były głównym spoiwem codzienności i planowania przyszłości,
gdzie zdobywanie i gromadzenie a potem troska i obawa o majątek były
stałymi emocjami dominującymi dzień i noc.
I były światy normalne.
Byli tacy ludzie, którzy poszukiwali w
innych łagodności i dobra, snując wokół nich pajęczą nić
zgodności z ideałem.
Byli tacy ludzie, którzy nie potrafili
przejść obojętnie wokół okazji do dominacji i sukcesu, wobec
szans i furtek do posiadania.
I byli ludzie, którzy żyli normalnie.
W dążeniu do posiadania nie ma nic
złego, nie ma nic złego w łagodności a i czasem nie można się
obejść bez przemocy ale... W normalnym świecie, tam gdzie żyją
normalni ludzie jest coś co cenię. Ludzie się kochają i kłócą,
martwią, męczą i odpoczywają, szukają i czasem znajdują, giną
i wracają lub nie. W normalnym świecie trwa życie potokiem lat,
miesięcy i dni.
Coraz częściej o tym myślę, by tam
się przenieść na zawsze.
wtorek, 18 grudnia 2012
środa, 5 grudnia 2012
Dokąd idziesz, pytam przechodnia ale
odpowiada mi tylko wzruszenie ramion.
Nie idzie nikt nigdzie, drepczą w
miejscu, posuwając się po zamkniętych labiryntach dni.
Schemat zabiegania i dążenia do celu,
którym jest zmęczony sen.
Dookoła zapada noc. Dokąd idę?
Zamykam w dłoni dzień.
Wstaję rano z nowym postanowieniem.
Nie martwię się. Szukam.
wtorek, 4 grudnia 2012
niedziela, 2 grudnia 2012
sobota, 1 grudnia 2012
MÓJ WIECZÓR ANDRZEJKOWY
na dworze robi się ciemno, to dla mnie najlepsza pora na spacer,
mieszkam na 3cim, ostatnim piętrze, nade mną strych, dach i niebo,
ubieram się, wychodzę z mieszkania,
na schodach mijam nieznajomego
w czarnym płaszczu, który z trudem wchodzi po schodach
za nim wspina się czarny gruby pies
na stopniach schodów pozostawili ślady
dwie czarne kałuże, jedną wielkości człowieka
a drugą wielkości psa
.............................. .............................. ...
tego wieczoru siadam jak zwykle w swym ulubionym fotelu
zaczynam czytać książkę
patrzę przez grube szkło
szklanki
jak
zamieniają się w opowieść
wyjmuję ostrożnie
kruche czarne kształty
układam na podłodze
z małych fragmentów, kształtów
figurek
wyłania się podróż
dwie osoby
dromader
piramidy
noc
tworzyła się czarna historia
a jak dla mnie
pełna barw i kolorów
na dworze robi się ciemno, to dla mnie najlepsza pora na spacer,
mieszkam na 3cim, ostatnim piętrze, nade mną strych, dach i niebo,
ubieram się, wychodzę z mieszkania,
na schodach mijam nieznajomego
w czarnym płaszczu, który z trudem wchodzi po schodach
za nim wspina się czarny gruby pies
na stopniach schodów pozostawili ślady
czarne ślady butów i czarne ślady psich łap
.............................. .............................. ..............
wracam ze spaceru
..............................
wracam ze spaceru
a czarne ślady nadal tam są
prowadzą na strych, który znajduje się dokładnie nad moim mieszkaniem
zaglądam przez pozostawione przez nich otwarte drzwi i widzę czarną kałużęprowadzą na strych, który znajduje się dokładnie nad moim mieszkaniem
dwie czarne kałuże, jedną wielkości człowieka
a drugą wielkości psa
..............................
tego wieczoru siadam jak zwykle w swym ulubionym fotelu
zaczynam czytać książkę
lubię kryminały i powieści sensacyjne
tym razem nie mogę się jednak skupić
tym razem nie mogę się jednak skupić
na suficie wprost nade mną
pojawia się czarna plama
a obok niej druga
mniejsza
.............................. .......
krople czarnego gęstego płynupojawia się czarna plama
a obok niej druga
mniejsza
..............................
wolno
kapią wprost mojej do szklanki
z wodą
krople
szybko zastygają tworząc tajemnicze kształtykapią wprost mojej do szklanki
z wodą
krople
patrzę przez grube szkło
szklanki
jak
zamieniają się w opowieść
wyjmuję ostrożnie
kruche czarne kształty
układam na podłodze
z małych fragmentów, kształtów
figurek
wyłania się podróż
dwie osoby
dromader
piramidy
noc
tworzyła się czarna historia
a jak dla mnie
pełna barw i kolorów
niedziela, 25 listopada 2012
piątek, 23 listopada 2012
czwartek, 22 listopada 2012
środa, 21 listopada 2012
niedziela, 18 listopada 2012
wtorek, 6 listopada 2012
poniedziałek, 5 listopada 2012
"Moja rada: nie szukaj spokoju. Nie szukaj
żadnego innego stanu niż ten, w którym akurat jesteś, bo wywołasz we
własnym wnętrzu konflikt i nieświadomy opór. Wybacz sobie to, że nie
jesteś spokojny. Kiedy całkowicie pogodzisz się ze swoim niepokojem,
natychmiast przeistoczy się on w spokój. Wszystko, co w pełni
zaakceptujesz, doprowadzi cię do celu, do spokoju. Ten właśnie cud
zdarza się, gdy się poddasz."
[Eckhart Tolle]
[Eckhart Tolle]
czwartek, 1 listopada 2012
środa, 24 października 2012
sobota, 20 października 2012
piątek, 19 października 2012
DOM NA ZIMĘ
Wynajmij ze mną dom. Na zimę.
Bo zimą zimno. A we dwoje.
Największe mrozy przetrzymamy
i ogrzejemy dwa pokoje.
Kominek dodam do pokoju
a i kuchenkę małą w sieni
będziemy mieszkać tam we dwoje
blisko
bliziutko
przytuleni.
Wynajmij ze mną dom we dwoje.
Czynsz tam wynosi odrobinę.
Bo za kuchenkę i pokoje
odpłaca ciepłem i spokojem.
Z każdego kąta spokój płynie
z każdego sprzętu ciepły poryw
może byś chciała w tej krainie
od wczesnych ranków po wieczory...
Wynajmij ze mną dom, w tym domu
dwoje przyjaciół niech zamieszka
codziennie prostych spraw walory
codziennie życia orzeł-reszka
Wynajmij dom a zima minie
jak w jakiejś pełnej snów krainie
i od śniadania po kolacje
rozmowy, sny i rewelacje
A kiedy wczesna wiosna wreszcie
zajrzy zza płotu do ogrodu
wyjdziesz do ludzi, pracy, życia
innego tam poszukać miodu
a kiedy wczesną wiosną wyjdziesz
wrócisz w jesienne zamieszanie
a ja znów Tobie dam ofertę
na wspólne zimą
zamieszkanie
czwartek, 18 października 2012
środa, 17 października 2012
(Rondowa figura o konfiturach)
***
Czy ktoś już widział, czy ktoś
wie,
Że znów tu jesień idzie z zimą?
A jak nam konfitury zje?
A jak nam konfitury zje?
Jakiś nieznany losu śmiech
Jakiś nieznany losu finał
Czy ktoś już widział, czy ktoś
wie,
Że znów tu jesień idzie z zimą?
Ech, wczesną wiosną znów się zbudzi
Smak na życiowe fakultety,
Konfitur słoik, dwoje ludzi,
Jedzenie razem się nie nudzi
Nawet jak troszkę ktoś marudzi
Że ma ochotę na kotlety.
Ech, wczesną wiosną znów się
zbudzi
Smak na życiowe fakultety
poniedziałek, 15 października 2012
środa, 10 października 2012
Serce w rozterce
albo serdeczny dylemat.
albo serdeczny dylemat.
(rondo)
Spaliła Babka konfitury
Dziadek na serce padł i leży
Smród się unosi już do góry
Spaliła Babka konfitury
Nieludzki nieład wokół leży
Wśród szczątków garnków i
talerzy
Spaliła Babka konfitury
Dziadek na serce padł i leży
Może się jeszcze uratuje
Dziadka serducho lub smak lasu
Babka we własną brodę pluje
Może się jeszcze uratuje
Myśli mózgowe swe piłuje
Na dwa zadania nie ma czasu
Może się jeszcze uratuje
Dziadka serducho lub smak lasu
czwartek, 4 października 2012
"Kalafiorowy sen"
Zmysłowo mocne natury znaki
Gdy trzeszczą w rondlu konfitury
Owoców zjadacz - nie byle jaki!
Zmysłowe mocno natury znaki
Oczami strzela na robaki
Co uciekają w mysie dziury
Zmysłowo mocne natury znaki
Gdy trzeszczą w rondlu konfitury
W doznań zabójczych jaźń obfita
Kalafior w kącie kuchni drzemie
Bukietem zmysłów nos rozkwita
W doznań zabójczych jaźń obfita
Na straży wrażeń zdarta płyta
Kto w tym momencie żuje siemię?
W doznań zabójczych jaźń obfita
Kalafior w kącie kuchni drzemie
wtorek, 2 października 2012
wtorek, 25 września 2012
niedziela, 23 września 2012
Tu wieczór przy herbacie
Ja w księżycowej poświacie
Na stołu płaskim blacie
Maluję sny
Ganek w zieleni tonie
Lampka oliwna płonie
Ja piszę słowa do niej
Że za rok "my"
Ciepło sączy się z mroku
Ja nie wytężam wzroku
Do tego zbieram się skoku...
Na raz, dwa, trzy!
................................................
Wieczór. Ja przy herbacie
W księżycowej poświacie
Na płaskim stołu blacie
Maluję sny
W zieleni ganek tonie
Oliwna lampka płonie
Gdy piszę słowa do niej
Że za rok - "my"
Sączy się ciepło z mroku
Już nie marnuję wzroku
Już zbieram się do skoku...
Na raz,
na dwa
i trzy!
Ja w księżycowej poświacie
Na stołu płaskim blacie
Maluję sny
Ganek w zieleni tonie
Lampka oliwna płonie
Ja piszę słowa do niej
Że za rok "my"
Ciepło sączy się z mroku
Ja nie wytężam wzroku
Do tego zbieram się skoku...
Na raz, dwa, trzy!
................................................
Wieczór. Ja przy herbacie
W księżycowej poświacie
Na płaskim stołu blacie
Maluję sny
W zieleni ganek tonie
Oliwna lampka płonie
Gdy piszę słowa do niej
Że za rok - "my"
Sączy się ciepło z mroku
Już nie marnuję wzroku
Już zbieram się do skoku...
Na raz,
na dwa
i trzy!
piątek, 21 września 2012
czwartek, 20 września 2012
środa, 19 września 2012
JAK SIĘ WIĄZAĆ?
Niektórzy wiążą koniec z końcem i mają supeł
A ja puszczam sznurowadła wolno i patrzę jak smakują tę wolność.
Upór tylko szkodzi wiązaniom.
Delikatność może nie dać sobie rady z węzłem.
Siła odstrasza jeden koniuszek od drugiego.
Swoboda jest dobrą receptą na wszystko.
Wiążmy się aż miło. Oby! Ale i rozwiązani cieszmy się swobodą czasu, pojęć i gramatyki.
Niektórzy wiążą koniec z końcem i mają supeł
A ja puszczam sznurowadła wolno i patrzę jak smakują tę wolność.
Upór tylko szkodzi wiązaniom.
Delikatność może nie dać sobie rady z węzłem.
Siła odstrasza jeden koniuszek od drugiego.
Swoboda jest dobrą receptą na wszystko.
Wiążmy się aż miło. Oby! Ale i rozwiązani cieszmy się swobodą czasu, pojęć i gramatyki.
wtorek, 18 września 2012
JAK DRAPAĆ SIĘ W NOS?
O, drapać! Ale ostrożnie i z wyczuciem. Zbyt mocne drapanie może wydrapać z nosa wszelkie muchy
i zamienić nas w osobnika miłego dla świata, ludzi i zwierząt. Co się może natychmiast skończyć wykorzystaniem nas przez świat, ludzi czy zwierzęta (lub ludzi-zwierzęta).
Zatem wyczucie w drapaniu to klucz.
Do spokoju.
O, drapać! Ale ostrożnie i z wyczuciem. Zbyt mocne drapanie może wydrapać z nosa wszelkie muchy
i zamienić nas w osobnika miłego dla świata, ludzi i zwierząt. Co się może natychmiast skończyć wykorzystaniem nas przez świat, ludzi czy zwierzęta (lub ludzi-zwierzęta).
Zatem wyczucie w drapaniu to klucz.
Do spokoju.
niedziela, 16 września 2012
JAK WSTAWAĆ RANO?
Wstawać rano, wtedy jest na wszystko więcej czasu. Chyba, że akurat jesteśmy zakochani i potrzebujemy rano nie wstawać, co jest miłe ale przejściowe. Zakochanie się to nie barłożenie i utrata poczucia czasu na stałe.
Wstawać rano gdy jest potrzeba, pasja i chęć a nawet gdy nie ma chęci. Spacer jeśli nie ma chęci. Spacer wywiewa z głowy niechęci a podsuwa pomysły lub nawet rozwiązania.
Wstawać rano. Szczególnie gdy ma się cel. A cel to dość dobry powód, bo cel to płomień, który i grzeje jak piecyk i czasem płomień co pali i nie pozwala siedzieć w miejscu, i grom z jasnego nieba co otwiera oczy!
Wstawać rano to życzliwy obowiązek wobec świata, ludzi i siebie,
Wstawać rano, wtedy jest na wszystko więcej czasu. Chyba, że akurat jesteśmy zakochani i potrzebujemy rano nie wstawać, co jest miłe ale przejściowe. Zakochanie się to nie barłożenie i utrata poczucia czasu na stałe.
Wstawać rano gdy jest potrzeba, pasja i chęć a nawet gdy nie ma chęci. Spacer jeśli nie ma chęci. Spacer wywiewa z głowy niechęci a podsuwa pomysły lub nawet rozwiązania.
Wstawać rano. Szczególnie gdy ma się cel. A cel to dość dobry powód, bo cel to płomień, który i grzeje jak piecyk i czasem płomień co pali i nie pozwala siedzieć w miejscu, i grom z jasnego nieba co otwiera oczy!
Wstawać rano to życzliwy obowiązek wobec świata, ludzi i siebie,
sobota, 15 września 2012
piątek, 14 września 2012
czwartek, 13 września 2012
środa, 12 września 2012
poniedziałek, 10 września 2012
piątek, 7 września 2012
środa, 5 września 2012
wtorek, 4 września 2012
MÓJ KAWAŁEK OGRODU
sprzątam i czyszczę
a potem wielopalczastymi grabkami
grabię
to leśny ogród
sosny
i leśne poszycie
ścieżki, ułożone z niedokończonych płytek
płytki ułożone w niedokończone ścieżki
piasek
zmieszany z ziemią
pozostałość po remoncie
w kącie jakieś drzewo nieiglaste
................................................
czuję się jak mnich buddyjski
czeszę ogród powolnymi ruchami
i układam w linie
wysiłek
praca fizyczna
ład
i spokój
.......................................
tak
sprzątam i czyszczę
a potem wielopalczastymi grabkami
grabię
to leśny ogród
sosny
i leśne poszycie
ścieżki, ułożone z niedokończonych płytek
płytki ułożone w niedokończone ścieżki
piasek
zmieszany z ziemią
pozostałość po remoncie
w kącie jakieś drzewo nieiglaste
................................................
czuję się jak mnich buddyjski
czeszę ogród powolnymi ruchami
i układam w linie
wysiłek
praca fizyczna
ład
i spokój
.......................................
tak
poniedziałek, 3 września 2012
Hm...
dostałem mandat.
Tak, za niewinność.
Jechałem kolejką na linii Otwock - Warszawa, karta miejska tu obowiązuje.
***
to co wyżej to wstęp
a teraz rozwinięcie tematu!
całe wydarzenie miało miejsce 10 sierpnia
pamiętam dobrze
bo pan kanar wpadł pomiędzy rzędy i sprawdzał
bilet za biletem
wszystkie bilety u wszystkich były ok
i ja podałem swą kartę miejską
pan z kanarów szybko rzucił pikaczem kontrolnym
na moją kartę i już chciał dalej sunąć
bo czas to (u niego) pieniądz
gdy maszynka wydała inny pisk
pan zmarszczył brew
i zmierzył moją kartę ponownie
elektroniką swą
pisnęla znów
ale nie tak jak potrzeba
i wtedy pan z kanarów pokazał mi
wyświetlacz
takie małe kino...
a tam było jak byk
ważne do 9 sierpnia do 23.59\
czyli jechałem nieważny
i zostałem wyizolowany
wylegitymowany
i wypisany mandatem
do zapłaty
i nastąpił ten dzień,
że się poszkodowany
(czyli pkp, bo kolejka jest własnością Mazowsza)
upomniał się
i ja te pismo teraz czytam
i kombinuję
odpowiedź...
dajcie mi tylko trochę czasu do namysłu
proszę!
........................
mandatu, oczywiście, nie zapłaciłem
i teraz doczekałem się korespondencji
pan.... (dane osobowe tajne i poufne)
prosi mnie o uregulowanie
obiecując, że o mnie nie zapomni
nigdy
miłe
a ja staram się wykombinować
najlepszą odpowiedź
na pismo wzywające do zapłaty
oto moje wersje:
1. na niewinnego:
ależ ja jestem NIEWINNY, NIEWINNY, BARDZO NIEWINNY!!
PROSZĘ MNIE ANULOWAĆ Z MANDATU I ZAPOMNIEĆ O MNIE NA ZAWSZE
2. na biedaka:
100 zł mandatu, nawet 150? ależ ja za tyle kasy to mogę przeżyć tydzień...
nie mogę zapłacić...nie mam!! muszę jeść
3. na szczęściarza:
dostałem mandat.
Tak, za niewinność.
Jechałem kolejką na linii Otwock - Warszawa, karta miejska tu obowiązuje.
***
to co wyżej to wstęp
a teraz rozwinięcie tematu!
całe wydarzenie miało miejsce 10 sierpnia
pamiętam dobrze
bo pan kanar wpadł pomiędzy rzędy i sprawdzał
bilet za biletem
wszystkie bilety u wszystkich były ok
i ja podałem swą kartę miejską
pan z kanarów szybko rzucił pikaczem kontrolnym
na moją kartę i już chciał dalej sunąć
bo czas to (u niego) pieniądz
gdy maszynka wydała inny pisk
pan zmarszczył brew
i zmierzył moją kartę ponownie
elektroniką swą
pisnęla znów
ale nie tak jak potrzeba
i wtedy pan z kanarów pokazał mi
wyświetlacz
takie małe kino...
a tam było jak byk
ważne do 9 sierpnia do 23.59\
czyli jechałem nieważny
i zostałem wyizolowany
wylegitymowany
i wypisany mandatem
do zapłaty
i nastąpił ten dzień,
że się poszkodowany
(czyli pkp, bo kolejka jest własnością Mazowsza)
upomniał się
i ja te pismo teraz czytam
i kombinuję
odpowiedź...
dajcie mi tylko trochę czasu do namysłu
proszę!
........................
mandatu, oczywiście, nie zapłaciłem
i teraz doczekałem się korespondencji
pan.... (dane osobowe tajne i poufne)
prosi mnie o uregulowanie
obiecując, że o mnie nie zapomni
nigdy
miłe
a ja staram się wykombinować
najlepszą odpowiedź
na pismo wzywające do zapłaty
oto moje wersje:
1. na niewinnego:
ależ ja jestem NIEWINNY, NIEWINNY, BARDZO NIEWINNY!!
PROSZĘ MNIE ANULOWAĆ Z MANDATU I ZAPOMNIEĆ O MNIE NA ZAWSZE
2. na biedaka:
100 zł mandatu, nawet 150? ależ ja za tyle kasy to mogę przeżyć tydzień...
nie mogę zapłacić...nie mam!! muszę jeść
3. na szczęściarza:
niedziela, 2 września 2012
Rozmowa z byłą kobietą
- Kocham ją, Anno, kocham inną kobietę.
Nie chcę Cię ranić ale muszę to powiedzieć.
Nie może w Twoich oczach zapłonąć
najmniejsza nawet nadzieja.
Jestem zupełnie gdzie indziej
mimo, że rozmawiamy, śmiejemy się, jesteśmy obok.
Te obok to przepaść bez dnia
Zatem... budujesz mosty
Gdy Ty kogoś pokochasz
będzie odpowiednia pora na spotkanie i rozmowę.
Zacznij od siebie.
Tak jak ja zacząłem.
Potem
mosty zbudują się same.
- Kocham ją, Anno, kocham inną kobietę.
Nie chcę Cię ranić ale muszę to powiedzieć.
Nie może w Twoich oczach zapłonąć
najmniejsza nawet nadzieja.
Jestem zupełnie gdzie indziej
mimo, że rozmawiamy, śmiejemy się, jesteśmy obok.
Te obok to przepaść bez dnia
Zatem... budujesz mosty
Gdy Ty kogoś pokochasz
będzie odpowiednia pora na spotkanie i rozmowę.
Zacznij od siebie.
Tak jak ja zacząłem.
Potem
mosty zbudują się same.
sobota, 1 września 2012
piątek, 31 sierpnia 2012
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
ŚRODEK 5.DNIÓWKI
Jestem w 3 dniu intensywnej pracy: czesanie duszy,
budowanie źródeł energii i odzyskiwanie kontroli nad ciałem.
Jest bardzo ciekawie ale też boleśnie i twórczo.
Emocje to energia, energia to masa, masa to ciało. Zobaczymy jakiego mnie ulepię,
oczekuję nowości i mruczącego wulkanu energii.
PS. a na marginesie pozdrawiam wspólników tej podróży po złote runo dnia codziennego
Jestem w 3 dniu intensywnej pracy: czesanie duszy,
budowanie źródeł energii i odzyskiwanie kontroli nad ciałem.
Jest bardzo ciekawie ale też boleśnie i twórczo.
Emocje to energia, energia to masa, masa to ciało. Zobaczymy jakiego mnie ulepię,
oczekuję nowości i mruczącego wulkanu energii.
PS. a na marginesie pozdrawiam wspólników tej podróży po złote runo dnia codziennego
sobota, 25 sierpnia 2012
Spacer (warianty)
Chodź na spacer, chodź na spacer w aleje!
My w aleje?
Lecz w alejach to nic się nie dzieje!
Chodź na spacer, chodź na spacer do lasu!
O, do lasu?
Na "do lasu" to szkoda mi czasu!
Chodź na spacer, chodź na spacer do łóżka!
O, do łóżka?
W łóżku zimno, w łóżku twarda poduszka!
Chodź na spacer, chodź na spacer w fantazję!
O, w fantazję...a fantazja to nas zje czy nas nie zje?
Chodźmy może w wyobraźni krainę!
Płyńcie ze mną. Płyniecie? Ja płynę!
;-)
Chodź na spacer, chodź na spacer w aleje!
My w aleje?
Lecz w alejach to nic się nie dzieje!
Chodź na spacer, chodź na spacer do lasu!
O, do lasu?
Na "do lasu" to szkoda mi czasu!
Chodź na spacer, chodź na spacer do łóżka!
O, do łóżka?
W łóżku zimno, w łóżku twarda poduszka!
Chodź na spacer, chodź na spacer w fantazję!
O, w fantazję...a fantazja to nas zje czy nas nie zje?
Chodźmy może w wyobraźni krainę!
Płyńcie ze mną. Płyniecie? Ja płynę!
;-)
piątek, 24 sierpnia 2012
czwartek, 23 sierpnia 2012
środa, 22 sierpnia 2012
"Nie wierzcie w jakiekolwiek
przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu
krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna
to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś
inny to powiedział, że popiera to swoim autorytetem jakiś mędrzec
albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie.
Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie
wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez
boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim
sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym."
- Budda - Kalama Sutra
- Budda - Kalama Sutra
MOŻE JESZCZE PÓJDZIEMY...
Może jeszcze pójdziemy na spacer.
Może jeszcze utoniemy w trawie.
Ja w Twych oczach cały świat zobaczę.
Trwać będziemy w milczeniu ciekawie.
Może jeszcze powiesz, że mnie kochasz.
A gdy powiesz, że dość masz milczenia.
Może jeszcze w uśmiechach i szlochach
raz kolejny zatrzęsie się ziemia!
Może jeszcze pójdziemy na spacer.
Może jeszcze utoniemy w trawie.
Ja w Twych oczach cały świat zobaczę.
Trwać będziemy w milczeniu ciekawie.
Może jeszcze powiesz, że mnie kochasz.
A gdy powiesz, że dość masz milczenia.
Może jeszcze w uśmiechach i szlochach
raz kolejny zatrzęsie się ziemia!
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
SMOK
Smok wypełnia się smutkiem po brzegi.
Traci kontakt ze Smoczycą. Za duża odległość, za duża wrażliwość.
Wie, że szczęście czyni i nosi się w sobie. Że nie wypływa z drugiej istoty.
Ale...
Bierze te ale i zanurza się ponownie w głębokim smutku.
Smoczyca jednak była radością. A smutek jest Smokiem.
A Smok jest smutkiem.
Smok wypełnia się smutkiem po brzegi.
Traci kontakt ze Smoczycą. Za duża odległość, za duża wrażliwość.
Wie, że szczęście czyni i nosi się w sobie. Że nie wypływa z drugiej istoty.
Ale...
Bierze te ale i zanurza się ponownie w głębokim smutku.
Smoczyca jednak była radością. A smutek jest Smokiem.
A Smok jest smutkiem.
sobota, 18 sierpnia 2012
czwartek, 16 sierpnia 2012
środa, 15 sierpnia 2012
Spacer (gdzie oczy poniosą)
Chodź na spacer,
gdzie oczy poniosą
Chodź na spacer,
gdzie dobre wspomnienia
Tam wieczorem
łąki skrzą się rosą
Tam ziołami
dziwnie pachnie ziemia
Podaj rękę,
pójdziemy w milczeniu
Zasłuchani w ciszy
ciche granie
Potem światło
zapalisz w podcieniu
Zjemy obiad,
kolację, śniadanie
Czas zatrzyma się
w jednej dobrej chwili
...
Chodź na spacer,
gdzie oczy poniosą
Chodź na spacer,
gdzie dobre wspomnienia
Tam wieczorem
łąki skrzą się rosą
Tam ziołami
dziwnie pachnie ziemia
Podaj rękę,
pójdziemy w milczeniu
Zasłuchani w ciszy
ciche granie
Potem światło
zapalisz w podcieniu
Zjemy obiad,
kolację, śniadanie
Czas zatrzyma się
w jednej dobrej chwili
...
środa, 8 sierpnia 2012
wtorek, 7 sierpnia 2012
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
SMOK
Smok myśląc o Smoczycy dotknął czułej struny
i rozlała się czułość wzburzoną rzeką po nocnym stoliku
po kołdrze po poduszce
a także po zasłonach po oknie i parapecie...
ogarniając pokój spokojną migotliwą poświatą
a Smoczyca w tym czasie spała.
A Smok nie mógł..., wpatrzony w jej śpiące spokojnie oddychające nagie plecy
Smok myśląc o Smoczycy dotknął czułej struny
i rozlała się czułość wzburzoną rzeką po nocnym stoliku
po kołdrze po poduszce
a także po zasłonach po oknie i parapecie...
ogarniając pokój spokojną migotliwą poświatą
a Smoczyca w tym czasie spała.
A Smok nie mógł..., wpatrzony w jej śpiące spokojnie oddychające nagie plecy
SMOK
Smok myśląc o Smoczycy dotknął czułej struny
i rozlała się czułość wzburzoną rzeką po nocnym stoliku
po kołdrze i po poduszce
a także po zasłonach, oknie i parapecie...
ogarnęła pokój spokojną, migotliwą poświatą
a Smoczyca w tym czasie spała.
Czułość.
Smok myśląc o Smoczycy dotknął czułej struny
i rozlała się czułość wzburzoną rzeką po nocnym stoliku
po kołdrze i po poduszce
a także po zasłonach, oknie i parapecie...
ogarnęła pokój spokojną, migotliwą poświatą
a Smoczyca w tym czasie spała.
Czułość.
- rozlane po skórze ciepło.
- migające promienie przenikające
poruszaną wiatrem firankę
- płynne miedź i rtęć,
mieszające się ze sobą w złotych i srebrnych niciach
zastygającego metalu
- szept słońca
- ciepły wiatr wiejący od morza,
niosący smak podmorskich istot..
- ciepły dreszcz gdy przyjemność zastyga w zakamarkach zachwyconego ciała
czwartek, 2 sierpnia 2012
środa, 1 sierpnia 2012
wtorek, 31 lipca 2012
poniedziałek, 30 lipca 2012
niedziela, 29 lipca 2012
Dzień łagodny niczym aksamit
ciepłem gładzi skórę po zimie.
Może jestem trochę za stary,
dystans tracę w uczuciach, jak w kinie.
Czy łagodność to czasu przeżytek?
a potrzeba to czasu rozdarcie?
Proste słowa KOCHAM CIĘ, PRAGNĘ
zabronione są w naszej life-karcie?
Dzień łagodny niczym aksamit,
noc drapieżna, jak śnieżne pustkowie.
Idę sam. Otoczony myślami.
Rękę podaj. Jak najbliższy człowiek.
ciepłem gładzi skórę po zimie.
Może jestem trochę za stary,
dystans tracę w uczuciach, jak w kinie.
Czy łagodność to czasu przeżytek?
a potrzeba to czasu rozdarcie?
Proste słowa KOCHAM CIĘ, PRAGNĘ
zabronione są w naszej life-karcie?
Dzień łagodny niczym aksamit,
noc drapieżna, jak śnieżne pustkowie.
Idę sam. Otoczony myślami.
Rękę podaj. Jak najbliższy człowiek.
czwartek, 19 lipca 2012
niedziela, 15 lipca 2012
piątek, 13 lipca 2012
poniedziałek, 9 lipca 2012
niedziela, 8 lipca 2012
Tylko mi się w labiryntach nie zagub
Nie przepadnij na jakimś zakręcie
Przecież czasem się zdarzy 100 przygód
Brak energii czy koła wygięcie
Jadę każdym do Ciebie pojazdem
Czasem idę, noga za nogą
Jestem twarzą zapatrzoną w gwiazdy
Jestem czasem, myślą, jestem drogą.
Ale jestem też skórą co czuje
Tkanką, która oplata Twe ciało
Jeśli zechcesz to mnie poczujesz,
Kochasz, kocham, się pozakręcało!
Nie przepadnij na jakimś zakręcie
Przecież czasem się zdarzy 100 przygód
Brak energii czy koła wygięcie
Jadę każdym do Ciebie pojazdem
Czasem idę, noga za nogą
Jestem twarzą zapatrzoną w gwiazdy
Jestem czasem, myślą, jestem drogą.
Ale jestem też skórą co czuje
Tkanką, która oplata Twe ciało
Jeśli zechcesz to mnie poczujesz,
Kochasz, kocham, się pozakręcało!
Dzień piżamowo-relaksacyjny. Plus myślenie o tygodniu przed nosem.
Po południu kroi się wyprawa nad Świder, pomoczyć pięty.
Dziś (a jest niedziela), właścicielka domu, w którym mam kupione mieszkanie
zadzwoniła, bo coś wczoraj zapomniała mi powiedzieć. Była chyba 8 rano.
"Nie mogę spać, takie upały"... Hm.. Rozumiem ale ja mogę spać... ;-)
Jednak nie spałem, budzę się regularnie około 6 rano.
Ona tu przyjechała z Woli. Ponad godzinę jazdy i dopiero gdy była w ogrodzie
zadzwoniła z pytaniem czy jestem w domu. ;-)
Byłem.
Uzgadniamy doprowadzenie gazu miejskiego do budynku.
W ogóle to dobrze jest.
I tej wersji się trzymam!
ps. wodowanie nóg do wieczora się przeciągnęło... i też dobrze.
Po południu kroi się wyprawa nad Świder, pomoczyć pięty.
Dziś (a jest niedziela), właścicielka domu, w którym mam kupione mieszkanie
zadzwoniła, bo coś wczoraj zapomniała mi powiedzieć. Była chyba 8 rano.
"Nie mogę spać, takie upały"... Hm.. Rozumiem ale ja mogę spać... ;-)
Jednak nie spałem, budzę się regularnie około 6 rano.
Ona tu przyjechała z Woli. Ponad godzinę jazdy i dopiero gdy była w ogrodzie
zadzwoniła z pytaniem czy jestem w domu. ;-)
Byłem.
Uzgadniamy doprowadzenie gazu miejskiego do budynku.
W ogóle to dobrze jest.
I tej wersji się trzymam!
ps. wodowanie nóg do wieczora się przeciągnęło... i też dobrze.
czwartek, 5 lipca 2012
środa, 4 lipca 2012
LATO
Upał wszystkie siły zjada,
skwar odbiera wolę!
Czy na pewno wakacjada
jest marzeniem Polek?
Ogień płonie w kapeluszach,
cień zanika skromnie,
czasem dałbym raz, po uszach,
tym co słońce wychwalają (prawie nieprzytomnie!).
Po co czekać tak na lato?
Gdy te męczy ciało!
czy tam w górze mylą znacznik
"ciepła dużo/mało"?
Upał wszystkie siły zjada,
skwar odbiera wolę!
Czy na pewno wakacjada
jest marzeniem Polek?
Ogień płonie w kapeluszach,
cień zanika skromnie,
czasem dałbym raz, po uszach,
tym co słońce wychwalają (prawie nieprzytomnie!).
Po co czekać tak na lato?
Gdy te męczy ciało!
czy tam w górze mylą znacznik
"ciepła dużo/mało"?
poniedziałek, 2 lipca 2012
niedziela, 1 lipca 2012
sobota, 30 czerwca 2012
czwartek, 28 czerwca 2012
niedziela, 24 czerwca 2012
sobota, 23 czerwca 2012
piątek, 22 czerwca 2012
Był taki dzień, że Facet spotkał Kobietę.
A ponieważ przedtem spotykał wiele kobiet
to z początku nie zauważył, że spotkał tą którą spotkał.
Zanurzony w dobrej bliskości beztrosko zużywał jej zaufanie i uczucie
aż się wyczerpało. I wtedy krzyczał do pustki, którą uczynił. I słyszał tylko
rozpaczliwe echo swych słów.
Kobieta napełniała się jednak ponownie. I znów dojrzewała w jego dłoniach.
Jak owoc w cieple słońca. Stawało się coś.
A on na przekór znakom, podejrzewał w tym jakiś żart losu.
Nie wierzył.
Dopiero gdy upadł, gdy usłyszał "odeszłam", zadrżał trafiony bezpośrednio w serce.
Umierał. Czuł, że umiera. Czuł. To była odmiana losu. Czuł.
I tak się narodził nowy związek. I nie bajkowy. Teraz to jest. Jest.
Facet patrzy na Kobietę. Nie mówi o niej "moja", nie mówi o niej "jesteśmy".
Mówi: ja jestem, ja chcę, ja tak to widzę, planuję, zrobię.
Kobieta nie nazywa już niczego ale też mówi swoje ja. Te ja przyglądają się sobie nawzajem.
Jak nowo narodzone.
A ponieważ przedtem spotykał wiele kobiet
to z początku nie zauważył, że spotkał tą którą spotkał.
Zanurzony w dobrej bliskości beztrosko zużywał jej zaufanie i uczucie
aż się wyczerpało. I wtedy krzyczał do pustki, którą uczynił. I słyszał tylko
rozpaczliwe echo swych słów.
Kobieta napełniała się jednak ponownie. I znów dojrzewała w jego dłoniach.
Jak owoc w cieple słońca. Stawało się coś.
A on na przekór znakom, podejrzewał w tym jakiś żart losu.
Nie wierzył.
Dopiero gdy upadł, gdy usłyszał "odeszłam", zadrżał trafiony bezpośrednio w serce.
Umierał. Czuł, że umiera. Czuł. To była odmiana losu. Czuł.
I tak się narodził nowy związek. I nie bajkowy. Teraz to jest. Jest.
Facet patrzy na Kobietę. Nie mówi o niej "moja", nie mówi o niej "jesteśmy".
Mówi: ja jestem, ja chcę, ja tak to widzę, planuję, zrobię.
Kobieta nie nazywa już niczego ale też mówi swoje ja. Te ja przyglądają się sobie nawzajem.
Jak nowo narodzone.
niedziela, 17 czerwca 2012
sobota, 16 czerwca 2012
SMOK
Smoczyca przysłała list:
"Jeśli czegoś chcesz, zrób to,
jeśli czegoś bardzo chcesz, skup się na tym, skoncentruj,
a jeśli kogoś bardzo pragniesz, rób to tak, by nie było żadnych wątpliwości
i niech nic Cię nie powstrzyma"
Smok w szoku. Wszystko zawiłe, wzburzone i pokręcone wyprostowało się i wyłagodziło.
Życie jest piękne, gdy jest piękne lub gdy piękne być może. Proste.
Smoczyca przysłała list:
"Jeśli czegoś chcesz, zrób to,
jeśli czegoś bardzo chcesz, skup się na tym, skoncentruj,
a jeśli kogoś bardzo pragniesz, rób to tak, by nie było żadnych wątpliwości
i niech nic Cię nie powstrzyma"
Smok w szoku. Wszystko zawiłe, wzburzone i pokręcone wyprostowało się i wyłagodziło.
Życie jest piękne, gdy jest piękne lub gdy piękne być może. Proste.
piątek, 15 czerwca 2012
środa, 13 czerwca 2012
wtorek, 12 czerwca 2012
niedziela, 10 czerwca 2012
środa, 6 czerwca 2012
wtorek, 5 czerwca 2012
Wieczór gęsty i słodki jak miód
Księżyc w pełni.
Z mą kochanką, ech, życie bym wiódł!
(i to się spełni).
W jej się dłonie oddaję i myśli,
w jej marzeniach kwitnę jak kwiat,
ziści się, co nam się dziś myśli,
jeśli ona powie proste TAK.
Wtedy wezmę jej rękę jak swoją,
wtedy wezmę jej serce i duszę,
potem wezmę do tego pokoik,
potem dam jej wiązankę wzruszeń.
Księżyc w pełni.
Z mą kochanką, ech, życie bym wiódł!
(i to się spełni).
W jej się dłonie oddaję i myśli,
w jej marzeniach kwitnę jak kwiat,
ziści się, co nam się dziś myśli,
jeśli ona powie proste TAK.
Wtedy wezmę jej rękę jak swoją,
wtedy wezmę jej serce i duszę,
potem wezmę do tego pokoik,
potem dam jej wiązankę wzruszeń.
(ze stycznia)
Tam halny a tu - słoneczne nastroje,
tam praca a tu - czasu za dużo,
przyjedź na sesję spokoju,
na dobre, czułe podróże.
Zapraszam na dobre wino
i bardzo dobre dobranoc,
przyjedź, ze swoją Dziewczyną,
z swym Chłopcem ja wejdę pod koc.
Nocne, pogodne rozmowy
lub dobre, błogie lenistwo,
czas nie jest dla nas za srogi,
z czasem zrobimy wszystko.
Sen gwarantuję spokojny,
w uśmiechach i w objęciach
będziemy prowadzić wojny,
tak czułe, że nie do pojęcia!
Tam halny a tu - słoneczne nastroje,
tam praca a tu - czasu za dużo,
przyjedź na sesję spokoju,
na dobre, czułe podróże.
Zapraszam na dobre wino
i bardzo dobre dobranoc,
przyjedź, ze swoją Dziewczyną,
z swym Chłopcem ja wejdę pod koc.
Nocne, pogodne rozmowy
lub dobre, błogie lenistwo,
czas nie jest dla nas za srogi,
z czasem zrobimy wszystko.
Sen gwarantuję spokojny,
w uśmiechach i w objęciach
będziemy prowadzić wojny,
tak czułe, że nie do pojęcia!
SMOK.
Smok myśli o Smoczycy.
Ależ ona jest genialna.
Robi coś, może instynktownie, może intuicyjnie, może świadomie.
Ale robi. I sprawy się dzieją.
Smok zachwycony. Mimo, że to co się dzieje - boli.
Smoczyca jest genialna.
Potrafi dokonywać cudów. Potrafi zmieniać rzeczywistość.
Potrafi.
Owszem, pewnie wolałaby tego nie robić, co robi
ale jednak ktoś musi, by sprawy się działy.
By zmieniał się świat.
Smok myśli o Smoczycy.
Ależ ona jest genialna.
Robi coś, może instynktownie, może intuicyjnie, może świadomie.
Ale robi. I sprawy się dzieją.
Smok zachwycony. Mimo, że to co się dzieje - boli.
Smoczyca jest genialna.
Potrafi dokonywać cudów. Potrafi zmieniać rzeczywistość.
Potrafi.
Owszem, pewnie wolałaby tego nie robić, co robi
ale jednak ktoś musi, by sprawy się działy.
By zmieniał się świat.
poniedziałek, 4 czerwca 2012
niedziela, 3 czerwca 2012
SMOK
Smok, po niewczasie, zaczyna rozumieć, że nie docenił skarbu, jakim była Smoczyca.
Czy wszystko się zmarnowało? Czas pokaże.
Dobrze by było jednak, by coś z przeszłości wpływało na naszą przyszłość.
Na MOJĄ przyszłość, poprawia się Smok.
Czas płynie bezpowrotnie a Smok myśli i planuje dzień, tydzień i rok.
Dał sobie dokładnie rok na skok. Ma żyć, kochać życie i kochać.
Tylko tyle.
Smok, po niewczasie, zaczyna rozumieć, że nie docenił skarbu, jakim była Smoczyca.
Czy wszystko się zmarnowało? Czas pokaże.
Dobrze by było jednak, by coś z przeszłości wpływało na naszą przyszłość.
Na MOJĄ przyszłość, poprawia się Smok.
Czas płynie bezpowrotnie a Smok myśli i planuje dzień, tydzień i rok.
Dał sobie dokładnie rok na skok. Ma żyć, kochać życie i kochać.
Tylko tyle.
sobota, 2 czerwca 2012
piątek, 1 czerwca 2012
Smok, gdyby palił, zapaliłby fajkę.
I zajął czymś myśli.
A tak to przeżuwa i przeżywa tamten dzień.
Jednak gdyby nie było tamtego dnia to inny by był tamten.
Zatem podziwia Smoczycę za odwagę ale się i złości na nią
za jej czyn.
Jednak nie pozostaje nic innego jak żyć.
I czekać na Smoczycę.
Bo w oczekiwaniu też jest piękno.
I zajął czymś myśli.
A tak to przeżuwa i przeżywa tamten dzień.
Jednak gdyby nie było tamtego dnia to inny by był tamten.
Zatem podziwia Smoczycę za odwagę ale się i złości na nią
za jej czyn.
Jednak nie pozostaje nic innego jak żyć.
I czekać na Smoczycę.
Bo w oczekiwaniu też jest piękno.
czwartek, 31 maja 2012
Co czytam: książeczkę Beaty Pawlikowskiej
O uzależnieniu od sztucznego życia, pogoni za truciznami i wersji ekologicznej.
To pisała po swojej przygodzie z puszczami i warunkami życia w Amazonii
w konfrontacji z naszą cywilizacją posiadania, granic, barier i strachu.
Pisane dość topornym stylem, kwadratowym ale jednak przesłanie warte zachodu.
A od dziś też PRZESTAJĘ JEŚĆ BANANY!! ;-)
"Teoria bezwzględności czyli jak uniknąć końca świata"
Beata Pawlikowska, G+J Gruner + Jahr Polska, 2012
O uzależnieniu od sztucznego życia, pogoni za truciznami i wersji ekologicznej.
To pisała po swojej przygodzie z puszczami i warunkami życia w Amazonii
w konfrontacji z naszą cywilizacją posiadania, granic, barier i strachu.
Pisane dość topornym stylem, kwadratowym ale jednak przesłanie warte zachodu.
A od dziś też PRZESTAJĘ JEŚĆ BANANY!! ;-)
"Teoria bezwzględności czyli jak uniknąć końca świata"
Beata Pawlikowska, G+J Gruner + Jahr Polska, 2012
środa, 30 maja 2012
SMOKI... dialog nr ...
Smok pracuje, porządkuje ogród, zajmuje się bieżącymi sprawami.
Wspomina, myśli, porządkuje myśli.
Czeka na Smoczycę. Bywało gorzej.
Skupia się na obowiązkach i przyszłości.
Pracuje, by nie zwariować i robi zadania na duszę i sumienie.
Czeka na Smoczycę. Na spotkanie, rozmowę, spacer.
Smok pracuje, porządkuje ogród, zajmuje się bieżącymi sprawami.
Wspomina, myśli, porządkuje myśli.
Czeka na Smoczycę. Bywało gorzej.
Skupia się na obowiązkach i przyszłości.
Pracuje, by nie zwariować i robi zadania na duszę i sumienie.
Czeka na Smoczycę. Na spotkanie, rozmowę, spacer.
wtorek, 29 maja 2012
SMOKI... dialog nr...
Smok siedzi w pustym mieszkaniu. Są sprzęty i rzeczy ale jest puste.
Smoczyca wyszła daleko. Nie ma jej. Nie odpowiada na maile i sms-y.
Nie odbiera telefonu.
Smok zawija się wokół kręgosłupa i próbuje rozprostować.
Raz się udaje a drugim razem plącze.
Smok ma czas na myślenie i działanie.
Ale materia emocji jest cienka jak bibuła.
Na czym stoi. Nie wie.
Smok siedzi w pustym mieszkaniu. Są sprzęty i rzeczy ale jest puste.
Smoczyca wyszła daleko. Nie ma jej. Nie odpowiada na maile i sms-y.
Nie odbiera telefonu.
Smok zawija się wokół kręgosłupa i próbuje rozprostować.
Raz się udaje a drugim razem plącze.
Smok ma czas na myślenie i działanie.
Ale materia emocji jest cienka jak bibuła.
Na czym stoi. Nie wie.
Wizyta
Sam w domu. Szklane drzwi wychodzą na ganek i ogród.
Noc. Ciemno. Cicho.
Nagle w płaszczyznę szklanych drzwi coś uderza!
Widzę osuwającą się sąsiadkę.
A za nią sąsiada z nożem w ręku.
Otwieram drzwi.
- Sprzątnij ciało - mówię z głosem lekko drżącym od grozy.
- Ona jeszcze żyje - twierdzi sąsiad - masz piwo? Poczekamy!
Podaję mu butelkę i sam z drugiej łykam pienisty napój.
Czekamy.
Po jakimś czasie sąsiad wychodzi.
Rano nie ma wiele śladów i nie wiem, czy to była prawda
ale butelki piwa walają się po ganku i kuchni.
Sam w domu. Szklane drzwi wychodzą na ganek i ogród.
Noc. Ciemno. Cicho.
Nagle w płaszczyznę szklanych drzwi coś uderza!
Widzę osuwającą się sąsiadkę.
A za nią sąsiada z nożem w ręku.
Otwieram drzwi.
- Sprzątnij ciało - mówię z głosem lekko drżącym od grozy.
- Ona jeszcze żyje - twierdzi sąsiad - masz piwo? Poczekamy!
Podaję mu butelkę i sam z drugiej łykam pienisty napój.
Czekamy.
Po jakimś czasie sąsiad wychodzi.
Rano nie ma wiele śladów i nie wiem, czy to była prawda
ale butelki piwa walają się po ganku i kuchni.
to choroba, moja droga Dz.
tak, to choroba
jak alkoholizm
a może jeszcze gorsza
bo dotyka też sfery emocji i uczuć
ale to choroba
i może da się wyleczyć
..........................................
co czwartek biorę pigułkę
ale potrzebuję chyba końskiej dawki!
łyknę wszystko...
i co dzień myślę, jak to było
że dzięki mojej chorobie dane nam było
się spotkać
i pokochać
a potem
przez tę chorobę
odeszłaś
skrzywdzona
i poraniona
jednak
wierzę
że wyjdę z tego
i będę
będziesz
będziemy
tak
czy inaczej
że tak
tak, to choroba
jak alkoholizm
a może jeszcze gorsza
bo dotyka też sfery emocji i uczuć
ale to choroba
i może da się wyleczyć
..........................................
co czwartek biorę pigułkę
ale potrzebuję chyba końskiej dawki!
łyknę wszystko...
i co dzień myślę, jak to było
że dzięki mojej chorobie dane nam było
się spotkać
i pokochać
a potem
przez tę chorobę
odeszłaś
skrzywdzona
i poraniona
jednak
wierzę
że wyjdę z tego
i będę
będziesz
będziemy
tak
czy inaczej
że tak
LIST CHOREGO
Smutno mi jednak
to prawda
tyle razem przeszliśmy
zawirowań i nerwów
przygód i dobrych chwil
a teraz coś się dzieje czego nie mogę uchwycić
wiem, że mam swoje zadania i sprawy
wiem, że mam się wyszlifować
i to robię
dzień po dniu
dla swego dobra
ale czemu odebrałaś mi swą bliskość i miłość
tego nie rozumiem
...........
zatem smutek mnie wziął w objęcia
i tak sobie noc spędzam
jutro się rozjaśnię
każdego dnia do przodu kroczek
..............................
myślę tylko, że przecież było tak wiele
zdarzeń
Cię zdradzałem, oszukiwałem, żyłem podwójnym życiem
ale ganialiśmy za sobą i tęskniliśmy jak wariaty
a teraz zbudowałaś dystans i obojętność
nie wiem, czemu
no, tak, wiem z rozmowy, że zbudowałaś coś w rodzaju
strefy dla swego bezpieczeństwa
i mam się już niczego nie spodziewać i nie oczekiwać
lecz nie wiem czemu się tak stało
bo na Tobie wisiałem
bo to było jak uzależnienie
bo Cię wkurzało, dekoncentrowało, denerwowało
ale tak to właśnie bywa
i teraz się czuję rozbity i pomieszany
może jutro porozmawiamy
a może inne tematy, weselsze, wpadną
lub zawodowe... ok
szkoda, że nie chcesz się ze mną kochać...
smutek
ale nie rozpacz...
zamyślenie i skupienie się na sprawach bieżących
by coś osiągnąć muszę mieć co dzień
dzień/bilans dnia zamknięty
Smutno mi jednak
to prawda
tyle razem przeszliśmy
zawirowań i nerwów
przygód i dobrych chwil
a teraz coś się dzieje czego nie mogę uchwycić
wiem, że mam swoje zadania i sprawy
wiem, że mam się wyszlifować
i to robię
dzień po dniu
dla swego dobra
ale czemu odebrałaś mi swą bliskość i miłość
tego nie rozumiem
...........
zatem smutek mnie wziął w objęcia
i tak sobie noc spędzam
jutro się rozjaśnię
każdego dnia do przodu kroczek
..............................
myślę tylko, że przecież było tak wiele
zdarzeń
Cię zdradzałem, oszukiwałem, żyłem podwójnym życiem
ale ganialiśmy za sobą i tęskniliśmy jak wariaty
a teraz zbudowałaś dystans i obojętność
nie wiem, czemu
no, tak, wiem z rozmowy, że zbudowałaś coś w rodzaju
strefy dla swego bezpieczeństwa
i mam się już niczego nie spodziewać i nie oczekiwać
lecz nie wiem czemu się tak stało
bo na Tobie wisiałem
bo to było jak uzależnienie
bo Cię wkurzało, dekoncentrowało, denerwowało
ale tak to właśnie bywa
i teraz się czuję rozbity i pomieszany
może jutro porozmawiamy
a może inne tematy, weselsze, wpadną
lub zawodowe... ok
szkoda, że nie chcesz się ze mną kochać...
smutek
ale nie rozpacz...
zamyślenie i skupienie się na sprawach bieżących
by coś osiągnąć muszę mieć co dzień
dzień/bilans dnia zamknięty
SMOKI... dialog nr...
Smoczyca pakuje walizki i odchodzi.
Smok w szoku.
Zdawało mu się, że nigdy to nie nastąpi
a jeśli nastąpi to pozornie.
Smok osłupiały.
Smoczyca zamyka drzwi, życząc dobrych snów.
Smok nie może zasnąć. Kotłuje się przeszłość z marzeniami, emocje z myślami, zdarzenia z wątpliwościami.
Smok szuka recepty. Nie ma jej.
Smoczyca pakuje walizki i odchodzi.
Smok w szoku.
Zdawało mu się, że nigdy to nie nastąpi
a jeśli nastąpi to pozornie.
Smok osłupiały.
Smoczyca zamyka drzwi, życząc dobrych snów.
Smok nie może zasnąć. Kotłuje się przeszłość z marzeniami, emocje z myślami, zdarzenia z wątpliwościami.
Smok szuka recepty. Nie ma jej.
poniedziałek, 28 maja 2012
DZIENNIK UCZUĆ
(przepisywane z zaleceń psychoterapeutki)
po co pisać dziennik uczuć? aby lepiej poznać i zrozumieć co się dzieje z Twoim życiem i w Tobie samym, dlaczego życie jest pełne napięcia i nerwowej atmosfery, czym w istocie są przeżywane przez Ciebie kłopoty z samym sobą, by nauczyć się odróżniać uczucia pomagające skutecznie funkcjonować na takim poziomie na jaki Cię stać.
aby nauczyć się radzić sobie z własnymi uczuciami, móc wypróbować nowe reakcje, i zachowania, i nie tkwić w błędnym kole dotychczasowego sposobu odczuwania, myślenia i kontaktowania się z otoczeniem. Aby zdobyć umiejętności pomocne w radzeniu sobie ze swoimi trudnościami i problemami osobistymi.
Jak pisać dziennik uczuć?
Dziennik uczuć to "pamiętnik", w którym się zapisuje wydarzenia dnia codziennego, sytuacje i towarzyszące uczucia. Każdy dzień warto zapisać na oddzielnej stronie, zaznaczyć datę i nazwę dnia tygodnia.
Nie należy zapisywać wydarzeń i uczuć z poprzedniego dnia.
Najlepiej pisaniu dziennika uczuć poświęcić kilka minut wieczorem.
w tabeli robię 4 kolumny
z nagłówkami
1. co wydarzyło się/sytuacja
2. myśli/refleksje
3. co wtedy poczułem/uczucia
4. przyjemne +/nieprzyjemne -
w drugiej kolumnie zapisuję jakie znaczenie nadaję tej sytuacji
a w czwartej kolumnie piszę co robię z tymi uczuciami, które się pojawiły (wyrażam, powstrzymuję, tłumię, zamieniam na inne, np. złość, przyklejam się do nich)
(przepisywane z zaleceń psychoterapeutki)
po co pisać dziennik uczuć? aby lepiej poznać i zrozumieć co się dzieje z Twoim życiem i w Tobie samym, dlaczego życie jest pełne napięcia i nerwowej atmosfery, czym w istocie są przeżywane przez Ciebie kłopoty z samym sobą, by nauczyć się odróżniać uczucia pomagające skutecznie funkcjonować na takim poziomie na jaki Cię stać.
aby nauczyć się radzić sobie z własnymi uczuciami, móc wypróbować nowe reakcje, i zachowania, i nie tkwić w błędnym kole dotychczasowego sposobu odczuwania, myślenia i kontaktowania się z otoczeniem. Aby zdobyć umiejętności pomocne w radzeniu sobie ze swoimi trudnościami i problemami osobistymi.
Jak pisać dziennik uczuć?
Dziennik uczuć to "pamiętnik", w którym się zapisuje wydarzenia dnia codziennego, sytuacje i towarzyszące uczucia. Każdy dzień warto zapisać na oddzielnej stronie, zaznaczyć datę i nazwę dnia tygodnia.
Nie należy zapisywać wydarzeń i uczuć z poprzedniego dnia.
Najlepiej pisaniu dziennika uczuć poświęcić kilka minut wieczorem.
w tabeli robię 4 kolumny
z nagłówkami
1. co wydarzyło się/sytuacja
2. myśli/refleksje
3. co wtedy poczułem/uczucia
4. przyjemne +/nieprzyjemne -
w drugiej kolumnie zapisuję jakie znaczenie nadaję tej sytuacji
a w czwartej kolumnie piszę co robię z tymi uczuciami, które się pojawiły (wyrażam, powstrzymuję, tłumię, zamieniam na inne, np. złość, przyklejam się do nich)
DZIENNIK UCZUĆ
(szczerość aż do bólu)
dzień 28. miesiąc maj. rok 2012
myślałem, że będzie łatwiej
że wystarczy podjąć decyzję i się tego trzymać
a tu codzienność zalewa bodźcami, wolny czas sprzyja wolnym myślom,
znajomości kuszą...
sądziłem, że jest we mnie siła
a wychodzi słabość i bezradność wobec pokus i wobec czasu wolnego
trudno zagospodarować czas i samego siebie dyscyplinować
potrzebny mi czynnik zewnętrzny
i wsparcie
............................................................
dałem się sprowokować i nabrać, okazałem słabość, ktoś triumfuje,
że mi coś udowodnił...
może ma i rację, a może ja bym sam doszedł do wniosku, że błądzę
ale już tego nie sprawdzimy w życiu bo stało się
zareagowałem na sms-y od dawnej przyjaciółki
zaprosiłem ją na spotkanie i nawet zaoferowałem nocleg
wtedy okazało się, że to podstęp i ktoś mi chciał udowodnić
jaki jestem
jak łatwo ulegam, jak łatwo korzystam z okazji
a ja w domu nie jestem sam
zaoferowałem nocleg trochę na wyrost
nie wiedząc czy się zgodzi rodzina
ale i wiedząc, że w tym czasie w tym samym mieszkaniu
(pokój z kuchnią) będzie nocował młody chłopak z Ukrainy
czy to by okazja na kobietę? hm...
ok. to szczegół... warto zacząć od ogółu
(szczerość aż do bólu)
dzień 28. miesiąc maj. rok 2012
myślałem, że będzie łatwiej
że wystarczy podjąć decyzję i się tego trzymać
a tu codzienność zalewa bodźcami, wolny czas sprzyja wolnym myślom,
znajomości kuszą...
sądziłem, że jest we mnie siła
a wychodzi słabość i bezradność wobec pokus i wobec czasu wolnego
trudno zagospodarować czas i samego siebie dyscyplinować
potrzebny mi czynnik zewnętrzny
i wsparcie
............................................................
dałem się sprowokować i nabrać, okazałem słabość, ktoś triumfuje,
że mi coś udowodnił...
może ma i rację, a może ja bym sam doszedł do wniosku, że błądzę
ale już tego nie sprawdzimy w życiu bo stało się
zareagowałem na sms-y od dawnej przyjaciółki
zaprosiłem ją na spotkanie i nawet zaoferowałem nocleg
wtedy okazało się, że to podstęp i ktoś mi chciał udowodnić
jaki jestem
jak łatwo ulegam, jak łatwo korzystam z okazji
a ja w domu nie jestem sam
zaoferowałem nocleg trochę na wyrost
nie wiedząc czy się zgodzi rodzina
ale i wiedząc, że w tym czasie w tym samym mieszkaniu
(pokój z kuchnią) będzie nocował młody chłopak z Ukrainy
czy to by okazja na kobietę? hm...
ok. to szczegół... warto zacząć od ogółu
niedziela, 27 maja 2012
czwartek, 24 maja 2012
Smoki... dialog nr...
Smoczyca obserwuje Smoka z oddali. Patrzy spod przymróżonych powiek,
jak Smok się zachowuje, co je, co pisze, co mówi...
To taka mała układanka.
Smok potrafi być zagadką.
Nawet dla siebie.
Smoczyca uśmiecha się i wzdycha. Los. Smok. Smoczyca. Przeszłość.
Supeł. Rozwiązać czy poprawić? Przeciąć?
Smoczyca obserwuje Smoka z oddali. Patrzy spod przymróżonych powiek,
jak Smok się zachowuje, co je, co pisze, co mówi...
To taka mała układanka.
Smok potrafi być zagadką.
Nawet dla siebie.
Smoczyca uśmiecha się i wzdycha. Los. Smok. Smoczyca. Przeszłość.
Supeł. Rozwiązać czy poprawić? Przeciąć?
Co czytam:
"O kurze, która opuściła podwórze" wpadło mi w ręce jak prezent imieninowy od dwóch bardzo miłych znajomych. Książka ponoć zabroniona w niektórych krajach. Mówi o wolności. W prosty sposób. W tak prosty jak pisze się dla najmłodszych.
Kura z kurnika zamiast znosić jaja, jak każda bezmyślna nioska, zaczyna marzyć, filozofować i wyrywać się na wolność. Wolność okazuje się trudna, niebezpieczna a nawet przesiąknięta śmiercią.
Ale tak właśnie wygląda życie.
Kura, która wybija się na indywidualność nadając sama sobie imię, marząc o wysiadywaniu jaja, o doczekaniu się potomstwa, w kurniku marnieje i zostaje przez gospodarzy uznana za nieproduktywną. Wyrzucona do dołu w innymi martwymi kurami wygrzebuje się półmartwa i próbuje przetrwać oraz realizować swoje marzenia.
Czy i jak to się udaje warto przeczytać.
Historia, napisana przed autorkę z Korei Południowej, bogato ilustrowana, jest ciekawa i poruszająca.
I nie kończy się prostym happy endem. Mimo to jest gorzko optymistyczna. I daje powody do życia.
"O kurze, która opuściła podwórze", Hwang Sun-mi, Wydawnictwo Kwiaty Orientu, 2012
"O kurze, która opuściła podwórze" wpadło mi w ręce jak prezent imieninowy od dwóch bardzo miłych znajomych. Książka ponoć zabroniona w niektórych krajach. Mówi o wolności. W prosty sposób. W tak prosty jak pisze się dla najmłodszych.
Kura z kurnika zamiast znosić jaja, jak każda bezmyślna nioska, zaczyna marzyć, filozofować i wyrywać się na wolność. Wolność okazuje się trudna, niebezpieczna a nawet przesiąknięta śmiercią.
Ale tak właśnie wygląda życie.
Kura, która wybija się na indywidualność nadając sama sobie imię, marząc o wysiadywaniu jaja, o doczekaniu się potomstwa, w kurniku marnieje i zostaje przez gospodarzy uznana za nieproduktywną. Wyrzucona do dołu w innymi martwymi kurami wygrzebuje się półmartwa i próbuje przetrwać oraz realizować swoje marzenia.
Czy i jak to się udaje warto przeczytać.
Historia, napisana przed autorkę z Korei Południowej, bogato ilustrowana, jest ciekawa i poruszająca.
I nie kończy się prostym happy endem. Mimo to jest gorzko optymistyczna. I daje powody do życia.
"O kurze, która opuściła podwórze", Hwang Sun-mi, Wydawnictwo Kwiaty Orientu, 2012
środa, 23 maja 2012
Co czytam:
teraz cieniutką i lekką książeczkę napisaną przez Krzysztofa Baranowskiego, gdy był młodym mężczyzną
i zwiedzał autostopem Kanadę i USA. Prosto pisane i może w sumie o niczym, prócz radości życia, pasji zwiedzania świata i umiejętności spełniania marzeń.
A jego marzeniem było wtedy jeździć po kontynencie, uczyć się w praktyce języka i po prostu żyć.
I nic go nie mogło powstrzymać. Bardzo dobra i prosta zasada.
"Hobo", Krzysztof Baranowski, ISKRY, rok 1974
teraz cieniutką i lekką książeczkę napisaną przez Krzysztofa Baranowskiego, gdy był młodym mężczyzną
i zwiedzał autostopem Kanadę i USA. Prosto pisane i może w sumie o niczym, prócz radości życia, pasji zwiedzania świata i umiejętności spełniania marzeń.
A jego marzeniem było wtedy jeździć po kontynencie, uczyć się w praktyce języka i po prostu żyć.
I nic go nie mogło powstrzymać. Bardzo dobra i prosta zasada.
"Hobo", Krzysztof Baranowski, ISKRY, rok 1974
wtorek, 22 maja 2012
SMOKI... dialog nr...
- Smoku - mówi Smoczyca - od dziś nie kontaktuj się ze mną. Masz szlaban.
Cholera. Myśli smok. Cholera! Cholera!! Cholera.
Zawroty głowy i drętwienie oczu.
Powietrze suche, drewniane, ciężkostrawne.
Potem delikatna fala zrozumienia. Tak. Myśli Smok. Tak trzeba.
Wyzwanie. Lub utopia.
- Smoku - mówi Smoczyca - od dziś nie kontaktuj się ze mną. Masz szlaban.
Cholera. Myśli smok. Cholera! Cholera!! Cholera.
Zawroty głowy i drętwienie oczu.
Powietrze suche, drewniane, ciężkostrawne.
Potem delikatna fala zrozumienia. Tak. Myśli Smok. Tak trzeba.
Wyzwanie. Lub utopia.
SMOKI. dialog nr...
- Smoku, czemu mnie oszukujesz. Czemu kłamiesz?
- Nie kłamię... niejasno mruczy Smok ze swego kąta.
- Jaka szkoda. Jaka szkoda, że inne mamy rozumienie kłamstwa...
Zapada cisza. Kąty smocze wypełnia smutek, żal i poczucie kompletnej porażki.
Przetrwanie nocy zaczyna być sztuką przetrwania.
- Smoku, czemu mnie oszukujesz. Czemu kłamiesz?
- Nie kłamię... niejasno mruczy Smok ze swego kąta.
- Jaka szkoda. Jaka szkoda, że inne mamy rozumienie kłamstwa...
Zapada cisza. Kąty smocze wypełnia smutek, żal i poczucie kompletnej porażki.
Przetrwanie nocy zaczyna być sztuką przetrwania.
środa, 16 maja 2012
DOM W PŁOMIENIACH.
Wracam późno, jak zwykle. Nawet mi
się za bardzo nie spieszy.
Samotny dom stoi przecież na uboczu
czasu.
Tam cicha uliczka. Dzika zieleń.
Skromne ślady ludzkiej obecności okrywa bujność przyrody.
Nagle wypełniam się niepokojem.
Okolica poruszona. Z głównej ulicy
wchodzę w błyski alarmowych świateł. W zawodzenie syren.
Widzę dom otoczony jest błękitnym
blaskiem. A to przecież noc.
Z bliska już wiem. Pożar! Zalany wodą
ganek i ogród. Węże strażackie wyciągane z okien piwnicy.
Ponoć niegroźne zaprószenie ognia.
Budynek nie ucierpiał.
Tylko piwnica będzie do remontu.
A to zmienia rzeczywistość. Teraz
piwniczne skrytki po remoncie i z nową instalacją elektryczną nie
skuszą. Ogarnia mnie żal. Jak po utracie przyjaciela. Mimo, że to
przecież były takie krótkie chwile i przelotny dotyk. Jedyne
ciepło jakie tu poczułem.
Strażacy zwijają i pakują swój
sprzęt.
Stoję w ogrodzie. Patrzę jak
odjeżdżają.
Znów ogród ogarnia mrok przetykany
zapachem spalenizny.
Robi mi się smutno. Samotnie.
Przyzwyczaiłem do tych cichych mieszkańców piwnicy.
A tu ktoś ich wykurzył. Żywym
ogniem. Nieludzkie!
Wracam na ganek. Dziś chyba nie zasnę.
Parzę kawę. Zegar wybija północ. Na
ganku siedzę i patrzę w mrok.
Zapalam świecę w małej latarence. Zapalam kadzidełko. Noc pachnie i migoce.
Zapalam świecę w małej latarence. Zapalam kadzidełko. Noc pachnie i migoce.
….............................................
Po tygodniu przychodzi list.
Kartka w kopercie. Ilustracja czy
fotografia nieznanego mi domu.
I kilka słów. „Pozdrowienia.
Zapraszamy.” I tu adres...
A więc za jakiś czas się jednak
spotkamy.
Wiem, że nie muszę odpisywać. Moja
decyzja jest im znana.
niedziela, 13 maja 2012
sobota, 12 maja 2012
Legenda o dziupli i trzech stronach świata.
(pisana na zamówienie)
1.
W pewnej zimnej i dalekiej krainie, gdy noc polarna stawała się długa jak sen chorego, przy ognisku rozpalonym w dużej chacie krąg mężczyzn siadał by wysłuchać starego bajarza i mędrca. Opowieści, które snuł bajarz były długie a swymi korzeniami sięgały mroków wszelkiej historii. Wśród mężczyzn kręciły się dzieci, czasem dokazywały a czasem zasłuchane w opowieści zasypiały przytulone do ciepłych, twardych, zahartowanych ciężką pracą i trudnym życiem mieszkańców tej osady. Wśród młodych wyróżniał się Anio, który częściej niż inne dzieci wsłuchiwał się w opowieści wypowiadane śpiewnym głosem przez starego bajarza. W głowie Anio snuły się mgliste plany, ale na razie tylko biegały w nieuchwytny sposób pomiędzy różnymi innymi pragnieniami i zagadkami życia. Anio dorastał i mężniał a wszystkie opowieści, jakich był słuchaczem mówiły o życiu, o trudnym życiu, odpowiedzialności, potędze dyscypliny i posłuszeństwa. Że życie na Północy jest zbyt trudne by lekceważyć choć jeden szczegół, każda okoliczność może być szansą na przetrwanie, zagrożeniem lub śmiercią, z głodu lub innego niebezpieczeństwa.
Aż pewnego wieczoru zapłonął młody Anio. Było to wtedy, gdy stary bajarz opowiedział opowieść, przeznaczoną na tą jedną tylko noc w roku, na święto Odważnych i Nieustraszonych. Tej nocy młody Anio poczuł się dorosły.
Opowieść brzmiał tak: “Jest gdzieś na Dalekiej Północy miejsce, gdzie spotykają się trzy lodowce, splatają ze sobą swoje trzy mroźne strumienie i napierają na siebie w cichej, śmiertelnej walce. Lód trzeszczy i kruszy się, pęka z ogłuszającym hukiem a potem znów na długo zapada oszałamiająca cisza. Nigdy nie wiadomo kiedy znów poruszą się lody i zetrą ze sobą w śmiertelnym uścisku, nigdy nie wiadomo. I biada wówczas śmiałkowi, który po tych lodach zechce iść w poszukiwaniu Miecza Szarego.
Jednak, kto nie zadrży i wyruszy na poszukiwania ma szansę zdobyć władzę nad światem. Może panować nad krainą Północy a także krainami Południa, Wschodu i Zachodu.”
Tej nocy młody Anio po raz pierwszy usłyszał o innych krainach. I zapłonął jego umysł zimnym płomieniem pożądania władzy Miecza Szarego.
Przez kolejne trzy miesiące szykował się do wyprawy, gromadził żywność, ubrania, ekwipunek i drużynę śmiałków. Zapalił chłodne serca innych młodych do tej wyprawy. Gdy wyruszyli po 3 miesiącach przygotowań zdali się na instynkt i traf. Wskazówki, jakich udzielił im stary bajarz nie były zbyt dokładne, kierowali się wg gwiazd, wypatrywali trzech szczytów i trzech lodowców, które splatały się w wiecznej zimnej walce o prawo istnienia. Wędrowali coraz dalej od domu przez śnieżną pustynię, prowadząc zaprzęgi ciągnięte przez psy. Gdy zmuszeni byli zabić i zjeść psy sami ciągnęli sanie, gdy porzucili sanie tylko plecaki mieściły ich coraz skromniejsze zapasy i nadzieje... Na każdym obozowisku pozostawiali jakieś sprzęty, rzeczy, resztki a czasem chorego lub zmarłego z wyczerpania towarzysza.
Pewnego ranka zostało ich tylko trzech, Anio i jego dwaj najwierniejsi przyjaciele... wtedy załamała się pogoda a mroźny wicher wiał godzinami... Pod namiotem ze skóry foki przeczekiwali mordercze uderzenia zimna i grozy. Przetrwali a gdy po tej śnieżnej burzy wyszli na odkrytą przestrzeń ukazała się ich oczom przejrzysta kraina trzech gór i milczące lodowce.
Byli przekonani, że dotarli na miejsce.
Wyczerpani ale szczęśliwi zbliżyli się do granicy lodowej krainy i podziwiali trzy ogromne jęzory splecione w mroźnym warkoczu. Ogromne połaci lodu drżące z wysiłku i zła.
Milcząc weszli na gładkie tafle.
Ta opowieść w tym momencie się urywa i tylko lata później pewien stary bajarz opowiadał zdumionym słuchaczom jak z mroku ukrytej pomiędzy jęzorami lodowców jaskini wyszedł ledwo żywy Anio, jak uniósł w górę Miecz Szary. Stal błyszczała w czystym mroźnym powietrzu, jaśniała mocą zatopionych w niej nitkach srebra.
Anio wrócił do swej osady i stał się jej księciem, powoli rósł, mężniał. Obejmował władzę nad sąsiednimi wioskami aż wreszcie zjednoczył pod swym berłem całą Północ.
Jego królewski płaszcz był szary i niebieski przetykany srebrnymi pasmami, a herb to były trzy srebrne szczyty na szarej materii.
Ale nie zapomniał Anio przepowiedni z dzieciństwa, nie zapomniał, że są gdzieś inne krainy i że tam jeszcze czeka na niego władza i panowanie nad światem. Gromadził siły.
2.
W bardzo gorącej i dalekiej krainie, gdzie nawet noce były ciepłe a dni wrzące i długie jak sen chorego, przy niewielkim ognisku w lekkiej chacie z liści bananowca krąg mężczyzn siadał wieczorami by wysłuchać starego bajarza i mędrca. Opowieści były długie. Sięgały swoimi korzeniami dawnych czasów i początków wszelkiej historii. Wśród mężczyzn kręciły się dzieci, które najczęściej bawiły się i żartowały ze sobą a tylko czasem słuchały opowieści. Wśród młodych wyróżniał się żywy jak iskra Diaba, on częściej niż inne dzieci wsłuchiwał się w opowieści mówione ciepłym głosem starego bajarza. W głowie Diaba snuły się mgliste plany, na razie tylko biegały w nieuchwytny sposób pomiędzy różnymi innymi pragnieniami i zagadkami życia. Diabo dorastał i mężniał a wszystkie opowieści, jakich był słuchaczem mówiły o życiu, o trudnym życiu ale i energii, radości i przygodach, jakie niesie świat, gdy rzuci mu się wyzwanie!
Że życie na Południu jest zbyt trudne by lekceważyć choć jeden szczegół, każda okoliczność może być szansą lub zagrożeniem, drogą do życia w bogactwie lub ścieżką śmierci z głodu lub innego niebezpieczeństwa.
I pewnego wieczoru zapłonął młody Diabo. Stary bajarz opowiedział opowieść, która była przeznaczona na jedną jedyną tylko noc w roku, na święto Niespokojnych i Niepokornych. Tej nocy młody Diabo poczuł, że jest dorosły.
A opowieść brzmiał tak: “Jest na Dalekim Południu miejsce, gdzie spotykają się trzy rzeki lawy, gdzie płonące skały splatają ze sobą swoje wrzące strumienie i napierają na siebie w strasznej walce. Skały, pomiędzy którymi te potoki ognia płyną, trzeszczą i kruszą się, pękają z ogłuszającym hukiem i padają wielkimi odłamami we wrzące morze lawy i tam topią się a potem znów na długo zapada oszałamiająca cisza przerywana tylko bulgotaniem. Kiedy znów się poruszą potoki lawy i zetrą ze sobą w śmiertelnym zwarciu, nigdy nie wiadomo! I biada śmiałkowi, który po tych skałach zechce iść w poszukiwaniu Miecza Złotego.
Jednak, kto nie zadrży, kto wyruszy na poszukiwania ma szansę zdobyć władzę nad światem. Może panować nad krainą Południa a także krainami Północy, Wschodu i Zachodu.”
Tej nocy młody Diabo po raz pierwszy usłyszał o innych krainach. Zapłonął jego umysł gorącym płomieniem pożądania władzy Miecza Złotego.
Przez kolejne trzy miesiące szykował wyprawę, gromadził żywność, ubrania, ekwipunek i drużynę śmiałków. Rozpalił gorące serca innych młodych do tej wyprawy. Gdy ruszyli po 3 miesiącach przygotowań nie byli pewni sukcesu ale nie poddawali się łatwo. Wskazówki, jakich udzielił im stary bajarz nie były dokładne, kierowali się wg gwiazd i słońca, wypatrywali trzech szczytów wulkanów i trzech jęzorów ognia, które splatały się w wiecznej gorącej walce o prawo istnienia. Wędrowali przez rozgrzaną kamienistą pustynię prowadząc wozy ciągnięte przez kuce, gdy zmuszeni byli zabić i zjeść kuce ciągnęli wozy sami, a gdy je porzucili już tylko plecaki mieściły ich coraz skromniejsze zapasy i nadzieje... Na każdym obozowisku pozostawiali jakieś sprzęty, rzeczy, resztki a czasem chorego lub zmarłego z wyczerpania towarzysza.
A pewnego ranka zostało ich tylko trzech, Diabo i jego dwaj najwierniejsi przyjaciele... wtedy załamała się pogoda i wrzący, pustynny wicher wiał godzinami... Pod namiotem z płótna przeczekiwali mordercze uderzenia gorąca i grozy. Przetrwali a gdy po tej piaskowej burzy wyszli na odkrytą przestrzeń ukazała się ich oczom przejrzysta kraina trzech wulkanów i milczące zastygłe jęzory ognia.
Byli przekonani, że dotarli na miejsce.
Wyczerpani ale szczęśliwi zbliżyli się do granicy piekielnej krainy i podziwiali trzy ogromne jęzory lawy splecione w zastygłym skalnym warkoczu. Ogromne połaci skał drżące z wysiłku i zła.
Milcząc weszli na pole gładkie ciepłej, zastygłej lawy.
Ta opowieść w tym momencie się urywa i tylko lata później stary bajarz opowiadał zdumionym słuchaczom jak z mroku ukrytej pomiędzy jęzorami lawy jaskini wyszedł ledwo żywy Diabo i uniósł w górę Miecz Złoty. Stal błyszczała w słońcu, jaśniała mocą i zatopionymi w niej nitkami złota.
Diabo wrócił do swej osady i stał się jej księciem, powoli rósł, mężniał i obejmował władzę nad sąsiednimi wioskami aż wreszcie zjednoczył pod swym berłem całe Południe.
Jego płaszcz był czerwony i niebieski przetykany złotymi pasmami, a herb to były trzy ogniste szczyty i warkocze lawy na szarej materii.
Ale nie zapomniał Diabo przepowiedni z dzieciństwa, nie zapomniał, że są gdzieś inne krainy i że tam jeszcze czeka na niego władza i panowanie nad światem. Gromadził siły.
3.
W bardzo gęsto zarośniętej lasem, zielonej krainie, gdzie noce były chłodne po ciepłym dniu a czasem długie jak sen, przy prostym kominku w leśnej chacie zbudowanej z pni drzew, siadał krąg mężczyzn by wysłuchać starego bajarza i mędrca. Opowieści były bardzo długie. Sięgały swoimi korzeniami takich czasów gdy drzewa dopiero wyrastały z nasion a zwierzęta żyły w absolutnej wolności, sięgały początków wszelkich zdarzeń z udziałem ludzi. Wśród mężczyzn zasłuchanych w opowieści bawiły się dzieci, czasem także i one zasłuchały się w opowieści. A później zasypiały. Wśród młodych wyróżniał się Dobo, który częściej niż inni zastanawiał się nad sensem opowieści mówionych śpiewnym głosem przez starego bajarza. W głowie Dobo snuł niejasne plany, zaznaczał w nieuchwytny sposób przestrzenie i granice pomiędzy różnymi pragnieniami i zagadkami codziennego życia. Dobo dorastał i mężniał a wszystkie opowieści, których był słuchaczem mówiły o życiu, o trudnym życiu, ale o życiu bogatym w jego różnorodności, a także o wartości i walorach, jakie niesie świat, gdy podejmie się wyzwanie!
Bo życie w Leśnej Krainie jest zbyt trudne by lekceważyć choć jeden szczegół, każda okoliczność może być szansą lub zagrożeniem.
I pewnego wieczoru zapłonął młody Dobo. Wtedy stary bajarz opowiedział opowieść, która była przeznaczona na tę jedną tylko noc w roku, na święto Mocy Różnorodności. Tej nocy młody Dobo stał się dorosły.
Opowieść brzmiał tak: "Jest W Głębi Leśnej Krainy miejsce, gdzie spotykają się trzy wiekowe dęby, gdzie ich wijące się potężne konary i korzenie splatają ze sobą w zawiłym uścisku, napierają na siebie w walce o przestrzeń i wolność. Doliny, pomiędzy którymi te sploty ogromnych konarów i korzeni tworzą zawiły labirynt, trzeszczą, kruszą się i pękają z ogłuszającym hukiem i padają wielkimi odłamami w mroczne przestrzenie bez dna. A potem znów na długo zapada oszałamiająca cisza przerywana tylko szumem liści i pohukiwaniem sowy. Kiedy ponownie te sploty rozedrą górę lub dolinę mogą zetrzeć każdego człowieka i każde zwierzę znajdujące się w ich zasięgu, tego nigdy nie wiadomo! I biada śmiałkowi, który po tych splotach konarów i korzeni zechce iść w poszukiwaniu Miecza Z Żelaza.
Jednak, kto nie zadrży, kto wyruszy na poszukiwania ma szansę zdobyć władzę nad światem. Może panować nad Krainą Lasów a także krainami Południa, Północy, Wschodu i Zachodu.”
Tej nocy młody Dobo po raz pierwszy usłyszał o innych krainach. I zapłonął jego umysł ciekawością i pragnieniem posiadania władzy Miecza Z Żelaza.
Przez kolejne miesiące szykował się do wyprawy, gromadził żywność, ubrania, ekwipunek i drużynę śmiałków. Rozpalił ciekawość i serca innych młodych do tej wyprawy.
Zanim jednak wyruszyli Dobo wiele dni i nocy spędził w Lesie. Wędrował po znanej sobie i coraz bardziej przyjaznej krainie. Odnalazł w Lesie polanę, na której skraju zbudował szałas, tam spędzał czas i uczył się sztuki przetrwania, samodzielnego życia w wymagających warunkach. Poznawał zwyczaje zwierząt i różne stany przyrody. Po jakimś czasie odkrył jeszcze lepsze miejsce do mieszkania i rozmyślań. Na skraju innej polany natrafił na potężny dąb, który pokryty był prawie w całości mchem ale pęknięcie korze prowadziło do wnętrza dębu. To była dziupla. Wielka jak sala tronowa w jakimś zamku. Mogła pomieścić wiele osób. Dobo wymościł dno dziupli mchem i liśćmi, zbudował posłanie i stół. Zamieszkał w dziupli. Przez otwór wejściowy przesłonięty pnączami i mchem sączyło się do środka przytłumione światło. To był idealny dom dla myślącego człowieka.
Nie zapomniał Dobo o przygotowaniach do wyprawy po Miecz Z Żelaza. Co kilka dni zaglądał do wioski i sprawdzał stan przygotowań. Wreszcie, po 3 miesiącach, wszystko było gotowe!
Ruszyli. Wskazówki, jakich udzielił im stary bajarz nie były zbyt dokładne, kierowali się wg słońca i gwiazd, wypatrywali horyzontu i trzech ogromnych starożytnych drzew, trzech labiryntów korzeni i gałęzi, które splatały się w wiecznej milczącej walce o prawo istnienia. Wędrowali przez leśną krainę a potem przez trawiastą pustynię prowadząc zaprzęgi ciągnięte przez oswojone łosie, gdy zmuszeni byli zostawić łosie na skraju lasu to przez trawiaste pustki sami ciągnęli zaprzęgi, a gdy i te porzucili tylko plecaki mieściły ich coraz skromniejsze zapasy i nadzieje... Na każdym obozowisku pozostawiali jakieś sprzęty, rzeczy, resztki. Gdy któryś z drużyny chorował lub tracił nadzieję budowali mu obóz i zapewniali opiekę. Nigdy nie porzucili na pastwę losu chorego lub wątpiącego towarzysza. Na swej drodze stawiali znaki, by potem móc wrócić do domu.
Aż pewnego ranka zostało ich tylko trzech, Dobo i jego dwaj najwierniejsi przyjaciele... załamała się pogoda i wicher znad trawiastej pustyni wiał całymi godzinami... Pod namiotem ze skóry jelenia przeczekiwali mordercze uderzenia wiatru i grozy. Przetrwali a gdy po tej burzy wyszli na odkrytą przestrzeń ukazała się ich oczom przejrzysta kraina trzech dębów rozsadzających trzy sąsiednie doliny.
Byli przekonani, że dotarli na miejsce.
Wyczerpani ale szczęśliwi zbliżyli się do granicy krainy labiryntów i podziwiali trzy ogromne warkocze splecionych ze sobą drzew. Ogromne konary drżące z wysiłku i chęci życia.
Milcząc weszli na splątaną przestrzeń utkaną z drzew tak potężnych jakich jeszcze nie widzieli w życiu.
Ta opowieść w tym momencie powinna się urywać i tylko lata później inny stary bajarz mógłby opowiadać zdumionym słuchaczom jak z mroku ukrytej pomiędzy splotami dębów jaskini wyszedł ledwo żywy Dobo i uniósł w górę Miecz Z Żelaza. Metal jaśniał mocą lecz przetykany był też nitkami rdzy a rękojeść owinięta była korzeniem dębu. A obok Dobo stali szczęśliwi dwaj jego przyjaciele.
Dobo wrócił do swej osady i stał się jej księciem, powoli rósł, mężniał i obejmował władzę nad sąsiednimi wioskami aż wreszcie zjednoczył pod swym berłem całą Leśną Krainę.
Jego płaszcz był zielony i brązowy przetykany rdzawymi pasmami, a herb to były trzy splecione dęby rozsadzające doliny.
Ale nie zapomniał Dobo przepowiedni z dzieciństwa, nie zapomniał, że są gdzieś inne krainy i że tam jeszcze czeka na niego władza i panowanie nad światem. Gromadził siły.
Ta opowieść powinna się w tym momencie urwać ale Dobo przypuszczał, że nie on jeden na świecie słyszał opowieści o dalekich krainach, że nie on jeden dał się zauroczyć i poruszyć historią o władzy nad światem. Lecz wiedział też, że on tej władzy nad światem nie chce. Lecz przyjdzie mu się zmierzyć z takimi, którzy nie myślą o niczym innym.
4.
Wiele wieków później zasłuchani w różne opowieści słuchacze domagali się dalszego ciągu tej historii. Wówczas stary bajarz zabrał grupę na wielką polanę i tam wprowadził wszystkich do wnętrza ogromnej dziupli, która powstała przez pęknięcie w bardzo staro wyglądającym drzewie.
Wejście było wąskie, tak że można było przeciskać się tylko pojedynczo. Ale wnętrze drzewa okazało się zaskakująco obszerne i wygodne. Gdy grupa wygodnie usiadła na pokrytym miękkim i ciepłym mchem poszyciu, bajarz podjął przerwaną historię. Wiem dokładnie co się dalej stało, co się wydarzyło, gdy pewnego dnia każdy z tych zdobywców miecza, Anio z Mieczem Szarym przetykanym srebrem, Diabo z Mieczem Złotym i taką też nicią zdobionym oraz Dobo z Mieczem Z Żelaza pokrytym drobinami rdzy z rękojeścią oplecioną korzeniem drzewa... gdy pewnego dnia ci trzej pchnięci jakby jednym impulsem wyruszyli na poszukiwanie ostatecznego celu swego życia. I pamiętam te spotkanie, bo widziałem jak Anio i Diabo wpadli z rozmachem i wojskiem na wielką polanę, gdzie ze swoją siłą był już Dobo. I jak zawrzała wielka bitwa. Widziałem później pokonanych, zamkniętych w złotych i srebrnych klatkach, cieszących oczy zwycięzców.
I widziałem jak chłodne zło z Północy i gorące zło z Południa ulega życiu i różnorodności Lasu. Czemu się tak stało? Jak zmienne są koleje losu? Skąd Dobo wziął siłę i moc by pokonać wściekłe ataki Północy i gwałtowne ataki Południa?
Na te pytania są odpowiedzi. W chwili gdy z dwóch stron na armię Dobo ruszyły srebrna armia z Północy i złota armia z Południa, gdy wydawało się, że Dobo znajdzie się w potrzasku, wtedy poruszyły się sploty ogromnych drzew i wyciągnęły swoje sękate ramiona ku atakującym armiom.
Szybkie ruchy długich ramion wyrywały zdumionym wojom ich broń z rąk. Pozbawiona oręża jedna i druga armia rozproszyła się po Lesie i przepadła... Potem ślady tych uciekinierów odnajdowano. Ale nie znaleziono nikogo żywego.
Las obronił Leśną Krainę przed agresją i narzuconą władzą. Pozostała nietknięta. Zielona i różnorodna.
W dziupli złożył Dobo symboliczną ofiarę z Miecza Szarego i Złotego. Oplotły korzenie dębu te dwa miecze i na zawsze ukryły przed ludzkimi oczami.
Dobo zajął miejsce na tronie Krainy Lasu a potem też wysłał ambasadorów do Krainy Północy i Południa, które dobrowolnie poddały się jego władzy. Zapanował pokój.
A dziupla? Dziupla stała się miejscem spotkań. Tu zbierała się Rada Leśnej Krainy, tu podejmowano decyzje i tu powstawały takie prawa, które nie odbierały innym ludziom wolności.
Obecnie każdy może, po dłuższym poszukiwaniu, odnaleźć drogę do dziupli.
Każdy może w swoim sercu, duszy i rozumie rozstrzygnąć, co jest jego celem życia i jakiej władzy nad światem pragnie.
(pisana na zamówienie)
1.
W pewnej zimnej i dalekiej krainie, gdy noc polarna stawała się długa jak sen chorego, przy ognisku rozpalonym w dużej chacie krąg mężczyzn siadał by wysłuchać starego bajarza i mędrca. Opowieści, które snuł bajarz były długie a swymi korzeniami sięgały mroków wszelkiej historii. Wśród mężczyzn kręciły się dzieci, czasem dokazywały a czasem zasłuchane w opowieści zasypiały przytulone do ciepłych, twardych, zahartowanych ciężką pracą i trudnym życiem mieszkańców tej osady. Wśród młodych wyróżniał się Anio, który częściej niż inne dzieci wsłuchiwał się w opowieści wypowiadane śpiewnym głosem przez starego bajarza. W głowie Anio snuły się mgliste plany, ale na razie tylko biegały w nieuchwytny sposób pomiędzy różnymi innymi pragnieniami i zagadkami życia. Anio dorastał i mężniał a wszystkie opowieści, jakich był słuchaczem mówiły o życiu, o trudnym życiu, odpowiedzialności, potędze dyscypliny i posłuszeństwa. Że życie na Północy jest zbyt trudne by lekceważyć choć jeden szczegół, każda okoliczność może być szansą na przetrwanie, zagrożeniem lub śmiercią, z głodu lub innego niebezpieczeństwa.
Aż pewnego wieczoru zapłonął młody Anio. Było to wtedy, gdy stary bajarz opowiedział opowieść, przeznaczoną na tą jedną tylko noc w roku, na święto Odważnych i Nieustraszonych. Tej nocy młody Anio poczuł się dorosły.
Opowieść brzmiał tak: “Jest gdzieś na Dalekiej Północy miejsce, gdzie spotykają się trzy lodowce, splatają ze sobą swoje trzy mroźne strumienie i napierają na siebie w cichej, śmiertelnej walce. Lód trzeszczy i kruszy się, pęka z ogłuszającym hukiem a potem znów na długo zapada oszałamiająca cisza. Nigdy nie wiadomo kiedy znów poruszą się lody i zetrą ze sobą w śmiertelnym uścisku, nigdy nie wiadomo. I biada wówczas śmiałkowi, który po tych lodach zechce iść w poszukiwaniu Miecza Szarego.
Jednak, kto nie zadrży i wyruszy na poszukiwania ma szansę zdobyć władzę nad światem. Może panować nad krainą Północy a także krainami Południa, Wschodu i Zachodu.”
Tej nocy młody Anio po raz pierwszy usłyszał o innych krainach. I zapłonął jego umysł zimnym płomieniem pożądania władzy Miecza Szarego.
Przez kolejne trzy miesiące szykował się do wyprawy, gromadził żywność, ubrania, ekwipunek i drużynę śmiałków. Zapalił chłodne serca innych młodych do tej wyprawy. Gdy wyruszyli po 3 miesiącach przygotowań zdali się na instynkt i traf. Wskazówki, jakich udzielił im stary bajarz nie były zbyt dokładne, kierowali się wg gwiazd, wypatrywali trzech szczytów i trzech lodowców, które splatały się w wiecznej zimnej walce o prawo istnienia. Wędrowali coraz dalej od domu przez śnieżną pustynię, prowadząc zaprzęgi ciągnięte przez psy. Gdy zmuszeni byli zabić i zjeść psy sami ciągnęli sanie, gdy porzucili sanie tylko plecaki mieściły ich coraz skromniejsze zapasy i nadzieje... Na każdym obozowisku pozostawiali jakieś sprzęty, rzeczy, resztki a czasem chorego lub zmarłego z wyczerpania towarzysza.
Pewnego ranka zostało ich tylko trzech, Anio i jego dwaj najwierniejsi przyjaciele... wtedy załamała się pogoda a mroźny wicher wiał godzinami... Pod namiotem ze skóry foki przeczekiwali mordercze uderzenia zimna i grozy. Przetrwali a gdy po tej śnieżnej burzy wyszli na odkrytą przestrzeń ukazała się ich oczom przejrzysta kraina trzech gór i milczące lodowce.
Byli przekonani, że dotarli na miejsce.
Wyczerpani ale szczęśliwi zbliżyli się do granicy lodowej krainy i podziwiali trzy ogromne jęzory splecione w mroźnym warkoczu. Ogromne połaci lodu drżące z wysiłku i zła.
Milcząc weszli na gładkie tafle.
Ta opowieść w tym momencie się urywa i tylko lata później pewien stary bajarz opowiadał zdumionym słuchaczom jak z mroku ukrytej pomiędzy jęzorami lodowców jaskini wyszedł ledwo żywy Anio, jak uniósł w górę Miecz Szary. Stal błyszczała w czystym mroźnym powietrzu, jaśniała mocą zatopionych w niej nitkach srebra.
Anio wrócił do swej osady i stał się jej księciem, powoli rósł, mężniał. Obejmował władzę nad sąsiednimi wioskami aż wreszcie zjednoczył pod swym berłem całą Północ.
Jego królewski płaszcz był szary i niebieski przetykany srebrnymi pasmami, a herb to były trzy srebrne szczyty na szarej materii.
Ale nie zapomniał Anio przepowiedni z dzieciństwa, nie zapomniał, że są gdzieś inne krainy i że tam jeszcze czeka na niego władza i panowanie nad światem. Gromadził siły.
2.
W bardzo gorącej i dalekiej krainie, gdzie nawet noce były ciepłe a dni wrzące i długie jak sen chorego, przy niewielkim ognisku w lekkiej chacie z liści bananowca krąg mężczyzn siadał wieczorami by wysłuchać starego bajarza i mędrca. Opowieści były długie. Sięgały swoimi korzeniami dawnych czasów i początków wszelkiej historii. Wśród mężczyzn kręciły się dzieci, które najczęściej bawiły się i żartowały ze sobą a tylko czasem słuchały opowieści. Wśród młodych wyróżniał się żywy jak iskra Diaba, on częściej niż inne dzieci wsłuchiwał się w opowieści mówione ciepłym głosem starego bajarza. W głowie Diaba snuły się mgliste plany, na razie tylko biegały w nieuchwytny sposób pomiędzy różnymi innymi pragnieniami i zagadkami życia. Diabo dorastał i mężniał a wszystkie opowieści, jakich był słuchaczem mówiły o życiu, o trudnym życiu ale i energii, radości i przygodach, jakie niesie świat, gdy rzuci mu się wyzwanie!
Że życie na Południu jest zbyt trudne by lekceważyć choć jeden szczegół, każda okoliczność może być szansą lub zagrożeniem, drogą do życia w bogactwie lub ścieżką śmierci z głodu lub innego niebezpieczeństwa.
I pewnego wieczoru zapłonął młody Diabo. Stary bajarz opowiedział opowieść, która była przeznaczona na jedną jedyną tylko noc w roku, na święto Niespokojnych i Niepokornych. Tej nocy młody Diabo poczuł, że jest dorosły.
A opowieść brzmiał tak: “Jest na Dalekim Południu miejsce, gdzie spotykają się trzy rzeki lawy, gdzie płonące skały splatają ze sobą swoje wrzące strumienie i napierają na siebie w strasznej walce. Skały, pomiędzy którymi te potoki ognia płyną, trzeszczą i kruszą się, pękają z ogłuszającym hukiem i padają wielkimi odłamami we wrzące morze lawy i tam topią się a potem znów na długo zapada oszałamiająca cisza przerywana tylko bulgotaniem. Kiedy znów się poruszą potoki lawy i zetrą ze sobą w śmiertelnym zwarciu, nigdy nie wiadomo! I biada śmiałkowi, który po tych skałach zechce iść w poszukiwaniu Miecza Złotego.
Jednak, kto nie zadrży, kto wyruszy na poszukiwania ma szansę zdobyć władzę nad światem. Może panować nad krainą Południa a także krainami Północy, Wschodu i Zachodu.”
Tej nocy młody Diabo po raz pierwszy usłyszał o innych krainach. Zapłonął jego umysł gorącym płomieniem pożądania władzy Miecza Złotego.
Przez kolejne trzy miesiące szykował wyprawę, gromadził żywność, ubrania, ekwipunek i drużynę śmiałków. Rozpalił gorące serca innych młodych do tej wyprawy. Gdy ruszyli po 3 miesiącach przygotowań nie byli pewni sukcesu ale nie poddawali się łatwo. Wskazówki, jakich udzielił im stary bajarz nie były dokładne, kierowali się wg gwiazd i słońca, wypatrywali trzech szczytów wulkanów i trzech jęzorów ognia, które splatały się w wiecznej gorącej walce o prawo istnienia. Wędrowali przez rozgrzaną kamienistą pustynię prowadząc wozy ciągnięte przez kuce, gdy zmuszeni byli zabić i zjeść kuce ciągnęli wozy sami, a gdy je porzucili już tylko plecaki mieściły ich coraz skromniejsze zapasy i nadzieje... Na każdym obozowisku pozostawiali jakieś sprzęty, rzeczy, resztki a czasem chorego lub zmarłego z wyczerpania towarzysza.
A pewnego ranka zostało ich tylko trzech, Diabo i jego dwaj najwierniejsi przyjaciele... wtedy załamała się pogoda i wrzący, pustynny wicher wiał godzinami... Pod namiotem z płótna przeczekiwali mordercze uderzenia gorąca i grozy. Przetrwali a gdy po tej piaskowej burzy wyszli na odkrytą przestrzeń ukazała się ich oczom przejrzysta kraina trzech wulkanów i milczące zastygłe jęzory ognia.
Byli przekonani, że dotarli na miejsce.
Wyczerpani ale szczęśliwi zbliżyli się do granicy piekielnej krainy i podziwiali trzy ogromne jęzory lawy splecione w zastygłym skalnym warkoczu. Ogromne połaci skał drżące z wysiłku i zła.
Milcząc weszli na pole gładkie ciepłej, zastygłej lawy.
Ta opowieść w tym momencie się urywa i tylko lata później stary bajarz opowiadał zdumionym słuchaczom jak z mroku ukrytej pomiędzy jęzorami lawy jaskini wyszedł ledwo żywy Diabo i uniósł w górę Miecz Złoty. Stal błyszczała w słońcu, jaśniała mocą i zatopionymi w niej nitkami złota.
Diabo wrócił do swej osady i stał się jej księciem, powoli rósł, mężniał i obejmował władzę nad sąsiednimi wioskami aż wreszcie zjednoczył pod swym berłem całe Południe.
Jego płaszcz był czerwony i niebieski przetykany złotymi pasmami, a herb to były trzy ogniste szczyty i warkocze lawy na szarej materii.
Ale nie zapomniał Diabo przepowiedni z dzieciństwa, nie zapomniał, że są gdzieś inne krainy i że tam jeszcze czeka na niego władza i panowanie nad światem. Gromadził siły.
3.
W bardzo gęsto zarośniętej lasem, zielonej krainie, gdzie noce były chłodne po ciepłym dniu a czasem długie jak sen, przy prostym kominku w leśnej chacie zbudowanej z pni drzew, siadał krąg mężczyzn by wysłuchać starego bajarza i mędrca. Opowieści były bardzo długie. Sięgały swoimi korzeniami takich czasów gdy drzewa dopiero wyrastały z nasion a zwierzęta żyły w absolutnej wolności, sięgały początków wszelkich zdarzeń z udziałem ludzi. Wśród mężczyzn zasłuchanych w opowieści bawiły się dzieci, czasem także i one zasłuchały się w opowieści. A później zasypiały. Wśród młodych wyróżniał się Dobo, który częściej niż inni zastanawiał się nad sensem opowieści mówionych śpiewnym głosem przez starego bajarza. W głowie Dobo snuł niejasne plany, zaznaczał w nieuchwytny sposób przestrzenie i granice pomiędzy różnymi pragnieniami i zagadkami codziennego życia. Dobo dorastał i mężniał a wszystkie opowieści, których był słuchaczem mówiły o życiu, o trudnym życiu, ale o życiu bogatym w jego różnorodności, a także o wartości i walorach, jakie niesie świat, gdy podejmie się wyzwanie!
Bo życie w Leśnej Krainie jest zbyt trudne by lekceważyć choć jeden szczegół, każda okoliczność może być szansą lub zagrożeniem.
I pewnego wieczoru zapłonął młody Dobo. Wtedy stary bajarz opowiedział opowieść, która była przeznaczona na tę jedną tylko noc w roku, na święto Mocy Różnorodności. Tej nocy młody Dobo stał się dorosły.
Opowieść brzmiał tak: "Jest W Głębi Leśnej Krainy miejsce, gdzie spotykają się trzy wiekowe dęby, gdzie ich wijące się potężne konary i korzenie splatają ze sobą w zawiłym uścisku, napierają na siebie w walce o przestrzeń i wolność. Doliny, pomiędzy którymi te sploty ogromnych konarów i korzeni tworzą zawiły labirynt, trzeszczą, kruszą się i pękają z ogłuszającym hukiem i padają wielkimi odłamami w mroczne przestrzenie bez dna. A potem znów na długo zapada oszałamiająca cisza przerywana tylko szumem liści i pohukiwaniem sowy. Kiedy ponownie te sploty rozedrą górę lub dolinę mogą zetrzeć każdego człowieka i każde zwierzę znajdujące się w ich zasięgu, tego nigdy nie wiadomo! I biada śmiałkowi, który po tych splotach konarów i korzeni zechce iść w poszukiwaniu Miecza Z Żelaza.
Jednak, kto nie zadrży, kto wyruszy na poszukiwania ma szansę zdobyć władzę nad światem. Może panować nad Krainą Lasów a także krainami Południa, Północy, Wschodu i Zachodu.”
Tej nocy młody Dobo po raz pierwszy usłyszał o innych krainach. I zapłonął jego umysł ciekawością i pragnieniem posiadania władzy Miecza Z Żelaza.
Przez kolejne miesiące szykował się do wyprawy, gromadził żywność, ubrania, ekwipunek i drużynę śmiałków. Rozpalił ciekawość i serca innych młodych do tej wyprawy.
Zanim jednak wyruszyli Dobo wiele dni i nocy spędził w Lesie. Wędrował po znanej sobie i coraz bardziej przyjaznej krainie. Odnalazł w Lesie polanę, na której skraju zbudował szałas, tam spędzał czas i uczył się sztuki przetrwania, samodzielnego życia w wymagających warunkach. Poznawał zwyczaje zwierząt i różne stany przyrody. Po jakimś czasie odkrył jeszcze lepsze miejsce do mieszkania i rozmyślań. Na skraju innej polany natrafił na potężny dąb, który pokryty był prawie w całości mchem ale pęknięcie korze prowadziło do wnętrza dębu. To była dziupla. Wielka jak sala tronowa w jakimś zamku. Mogła pomieścić wiele osób. Dobo wymościł dno dziupli mchem i liśćmi, zbudował posłanie i stół. Zamieszkał w dziupli. Przez otwór wejściowy przesłonięty pnączami i mchem sączyło się do środka przytłumione światło. To był idealny dom dla myślącego człowieka.
Nie zapomniał Dobo o przygotowaniach do wyprawy po Miecz Z Żelaza. Co kilka dni zaglądał do wioski i sprawdzał stan przygotowań. Wreszcie, po 3 miesiącach, wszystko było gotowe!
Ruszyli. Wskazówki, jakich udzielił im stary bajarz nie były zbyt dokładne, kierowali się wg słońca i gwiazd, wypatrywali horyzontu i trzech ogromnych starożytnych drzew, trzech labiryntów korzeni i gałęzi, które splatały się w wiecznej milczącej walce o prawo istnienia. Wędrowali przez leśną krainę a potem przez trawiastą pustynię prowadząc zaprzęgi ciągnięte przez oswojone łosie, gdy zmuszeni byli zostawić łosie na skraju lasu to przez trawiaste pustki sami ciągnęli zaprzęgi, a gdy i te porzucili tylko plecaki mieściły ich coraz skromniejsze zapasy i nadzieje... Na każdym obozowisku pozostawiali jakieś sprzęty, rzeczy, resztki. Gdy któryś z drużyny chorował lub tracił nadzieję budowali mu obóz i zapewniali opiekę. Nigdy nie porzucili na pastwę losu chorego lub wątpiącego towarzysza. Na swej drodze stawiali znaki, by potem móc wrócić do domu.
Aż pewnego ranka zostało ich tylko trzech, Dobo i jego dwaj najwierniejsi przyjaciele... załamała się pogoda i wicher znad trawiastej pustyni wiał całymi godzinami... Pod namiotem ze skóry jelenia przeczekiwali mordercze uderzenia wiatru i grozy. Przetrwali a gdy po tej burzy wyszli na odkrytą przestrzeń ukazała się ich oczom przejrzysta kraina trzech dębów rozsadzających trzy sąsiednie doliny.
Byli przekonani, że dotarli na miejsce.
Wyczerpani ale szczęśliwi zbliżyli się do granicy krainy labiryntów i podziwiali trzy ogromne warkocze splecionych ze sobą drzew. Ogromne konary drżące z wysiłku i chęci życia.
Milcząc weszli na splątaną przestrzeń utkaną z drzew tak potężnych jakich jeszcze nie widzieli w życiu.
Ta opowieść w tym momencie powinna się urywać i tylko lata później inny stary bajarz mógłby opowiadać zdumionym słuchaczom jak z mroku ukrytej pomiędzy splotami dębów jaskini wyszedł ledwo żywy Dobo i uniósł w górę Miecz Z Żelaza. Metal jaśniał mocą lecz przetykany był też nitkami rdzy a rękojeść owinięta była korzeniem dębu. A obok Dobo stali szczęśliwi dwaj jego przyjaciele.
Dobo wrócił do swej osady i stał się jej księciem, powoli rósł, mężniał i obejmował władzę nad sąsiednimi wioskami aż wreszcie zjednoczył pod swym berłem całą Leśną Krainę.
Jego płaszcz był zielony i brązowy przetykany rdzawymi pasmami, a herb to były trzy splecione dęby rozsadzające doliny.
Ale nie zapomniał Dobo przepowiedni z dzieciństwa, nie zapomniał, że są gdzieś inne krainy i że tam jeszcze czeka na niego władza i panowanie nad światem. Gromadził siły.
Ta opowieść powinna się w tym momencie urwać ale Dobo przypuszczał, że nie on jeden na świecie słyszał opowieści o dalekich krainach, że nie on jeden dał się zauroczyć i poruszyć historią o władzy nad światem. Lecz wiedział też, że on tej władzy nad światem nie chce. Lecz przyjdzie mu się zmierzyć z takimi, którzy nie myślą o niczym innym.
4.
Wiele wieków później zasłuchani w różne opowieści słuchacze domagali się dalszego ciągu tej historii. Wówczas stary bajarz zabrał grupę na wielką polanę i tam wprowadził wszystkich do wnętrza ogromnej dziupli, która powstała przez pęknięcie w bardzo staro wyglądającym drzewie.
Wejście było wąskie, tak że można było przeciskać się tylko pojedynczo. Ale wnętrze drzewa okazało się zaskakująco obszerne i wygodne. Gdy grupa wygodnie usiadła na pokrytym miękkim i ciepłym mchem poszyciu, bajarz podjął przerwaną historię. Wiem dokładnie co się dalej stało, co się wydarzyło, gdy pewnego dnia każdy z tych zdobywców miecza, Anio z Mieczem Szarym przetykanym srebrem, Diabo z Mieczem Złotym i taką też nicią zdobionym oraz Dobo z Mieczem Z Żelaza pokrytym drobinami rdzy z rękojeścią oplecioną korzeniem drzewa... gdy pewnego dnia ci trzej pchnięci jakby jednym impulsem wyruszyli na poszukiwanie ostatecznego celu swego życia. I pamiętam te spotkanie, bo widziałem jak Anio i Diabo wpadli z rozmachem i wojskiem na wielką polanę, gdzie ze swoją siłą był już Dobo. I jak zawrzała wielka bitwa. Widziałem później pokonanych, zamkniętych w złotych i srebrnych klatkach, cieszących oczy zwycięzców.
I widziałem jak chłodne zło z Północy i gorące zło z Południa ulega życiu i różnorodności Lasu. Czemu się tak stało? Jak zmienne są koleje losu? Skąd Dobo wziął siłę i moc by pokonać wściekłe ataki Północy i gwałtowne ataki Południa?
Na te pytania są odpowiedzi. W chwili gdy z dwóch stron na armię Dobo ruszyły srebrna armia z Północy i złota armia z Południa, gdy wydawało się, że Dobo znajdzie się w potrzasku, wtedy poruszyły się sploty ogromnych drzew i wyciągnęły swoje sękate ramiona ku atakującym armiom.
Szybkie ruchy długich ramion wyrywały zdumionym wojom ich broń z rąk. Pozbawiona oręża jedna i druga armia rozproszyła się po Lesie i przepadła... Potem ślady tych uciekinierów odnajdowano. Ale nie znaleziono nikogo żywego.
Las obronił Leśną Krainę przed agresją i narzuconą władzą. Pozostała nietknięta. Zielona i różnorodna.
W dziupli złożył Dobo symboliczną ofiarę z Miecza Szarego i Złotego. Oplotły korzenie dębu te dwa miecze i na zawsze ukryły przed ludzkimi oczami.
Dobo zajął miejsce na tronie Krainy Lasu a potem też wysłał ambasadorów do Krainy Północy i Południa, które dobrowolnie poddały się jego władzy. Zapanował pokój.
A dziupla? Dziupla stała się miejscem spotkań. Tu zbierała się Rada Leśnej Krainy, tu podejmowano decyzje i tu powstawały takie prawa, które nie odbierały innym ludziom wolności.
Obecnie każdy może, po dłuższym poszukiwaniu, odnaleźć drogę do dziupli.
Każdy może w swoim sercu, duszy i rozumie rozstrzygnąć, co jest jego celem życia i jakiej władzy nad światem pragnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)