wtorek, 4 czerwca 2013

URYWEK WIĘKSZEJ CAŁOŚCI///


Zdarzało się, że było pięknie. A czasem przychodził mróz i wichury. Cały świat znikał w szalonej zawierusze! Z ciemnego nieba spadały czarne odłamki chmur i groźby grzmotów. A potem łagodniało wszystko w ciszy...

Codziennie podnosił się z łóżka do życia. Bardzo go namawiała. Zakochała się od pierwszego wejrzenia w jego uśmiechu i wesołych oczach. Polubiła poczucie humoru i błysk inteligencji. No i jego pożądanie. To razem było piorunem, który w nią trafił.

A on wracał do łóżka. Ciężko zasypiał i oddalał się od niej w swych snach. Nie uwierzył na początku w miłość. Jak mógł? Dreptał swoimi ścieżkami przez świat napotykając taką czy inną. A ona była inna. Ona była samorodkiem. Otwarta na ... Zamknięta na... Zmęczona romansami. Zagniewana. Zszokowana wróżbą.

Zdarzało się, że było pięknie. Zamykali się wtedy w świecie dla dwojga. Nasycali i przeżywali każdą chwilę. Wydawało się pięknie. Ona jednak widziała chmury jego w duszy. I pozostałości po burzach, przed którymi uciekał. Głaskała jego czoło ale wtedy jego spokój napełniał ją niepokojem. Tak jakby były to naczynia połączone.

Odchodziła wtedy.

Gdy tak leżał, powalony bezradnością. Zawinięty w kokon słabości i rozpaczy. Zagryziony myślami. Nagi.
Wtedy wracał do tych chwil z nią. Błyszczały w jego pamięci. Jak łzy, krople rosy lub diamenty.

Strząsał z siebie bezradność i mękę przeżuwania wczorajszych błędów. Chciał jej. Wtedy wracała.

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz