DOM W PŁOMIENIACH.
Wracam późno, jak zwykle. Nawet mi
się za bardzo nie spieszy.
Samotny dom stoi przecież na uboczu
czasu.
Tam cicha uliczka. Dzika zieleń.
Skromne ślady ludzkiej obecności okrywa bujność przyrody.
Nagle wypełniam się niepokojem.
Okolica poruszona. Z głównej ulicy
wchodzę w błyski alarmowych świateł. W zawodzenie syren.
Widzę dom otoczony jest błękitnym
blaskiem. A to przecież noc.
Z bliska już wiem. Pożar! Zalany wodą
ganek i ogród. Węże strażackie wyciągane z okien piwnicy.
Ponoć niegroźne zaprószenie ognia.
Budynek nie ucierpiał.
Tylko piwnica będzie do remontu.
A to zmienia rzeczywistość. Teraz
piwniczne skrytki po remoncie i z nową instalacją elektryczną nie
skuszą. Ogarnia mnie żal. Jak po utracie przyjaciela. Mimo, że to
przecież były takie krótkie chwile i przelotny dotyk. Jedyne
ciepło jakie tu poczułem.
Strażacy zwijają i pakują swój
sprzęt.
Stoję w ogrodzie. Patrzę jak
odjeżdżają.
Znów ogród ogarnia mrok przetykany
zapachem spalenizny.
Robi mi się smutno. Samotnie.
Przyzwyczaiłem do tych cichych mieszkańców piwnicy.
A tu ktoś ich wykurzył. Żywym
ogniem. Nieludzkie!
Wracam na ganek. Dziś chyba nie zasnę.
Parzę kawę. Zegar wybija północ. Na
ganku siedzę i patrzę w mrok.
Zapalam świecę w małej latarence. Zapalam kadzidełko. Noc pachnie i migoce.
Zapalam świecę w małej latarence. Zapalam kadzidełko. Noc pachnie i migoce.
….............................................
Po tygodniu przychodzi list.
Kartka w kopercie. Ilustracja czy
fotografia nieznanego mi domu.
I kilka słów. „Pozdrowienia.
Zapraszamy.” I tu adres...
A więc za jakiś czas się jednak
spotkamy.
Wiem, że nie muszę odpisywać. Moja
decyzja jest im znana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz