SAMOTNY DOM.
Kolejna noc, jaką mam tu spędzić. Już trzecia noc. Maj a zimno daje się we znaki.
Idę do tego domu przez ogród, w zupełnej ciemności, wyczuwając pod
stopami faktury terenu: zaniedbany chodnik z resztek betonowych płyt,
zdziczała trawa i rozsypana częściowo góra piachu. A także sosny.
Powyginane życiem. Uważam, by o którąś nie rozbić głowy.
Dziś szedłem tu w dość lekkim nastroju. Bo to już nie pierwszy raz
przecież a jednak znów ten dreszcz mnie dopadł przy samych drzwiach. Gdy
wchodzę od strony ogrodu za plecami pustka i ciemność. Przede mną
ciemność mieszkania bo by zapalić światło muszę przejść kilka metrów
przez zastawiony meblami pokój. I skądś dochodzą jakieś szelesty i jakby
pocierani gałęzi czy patyka o próg. Odwracam się zdziwiony. Nic nie
widzę. Zapalam światło a ono zalewa mieszkanie i jeszcze bardziej
pogrążą ogród w mroku. Coś tam jest? Chyba zajrzę do piwnicy. Przecież
jestem racjonalistą... nie przewiduję niczego w stylu duchów czy
strachów. O niczym takim nie wspominali byli właściciele domu.
Klucz wyjmuję i idę przez ogród do głównego wejścia. Tam jest klatka
schodowa, wejście do tych pustych sześciu mieszkań i zejście do piwnicy.
Tak, można się też dostać na strych lub na dach. Ale ja schodzę do
piwnicy. Ciemno i wilgotno. Wiem, że nie ma tu światła, a ja zapomniałem
wziąć latarkę czy też świecę... Ale przecież znam te pomieszczenia.
Niskie, wilgotne, pełne zakamarków. Wchodzę w pierwsze drzwi i skręcam w
lewo. Nic nie słychać. Nic nie widać. Nic nie czuć. Zaskakujące
pomieszanie wrażeń. Zmysły się gubią. Walę głową w mur.
Poruszam klamką. Podłoga zarzucona stertami śmieci. Czuję to pod nogami.
Znów skręcam w bok i wyczuwam dłonią wilgotną ścianę... Poruszam się po
omacku i wtedy natrafiam na ciepło. Czyjaś dłoń. Dotyka mnie i zaciska
się na mojej dłoni. Dreszcz po mnie przebiega. Czy ktoś mieszka w
opuszczonych piwnicach. Nie czuję żadnego zapachu. Idę prowadzony jakimś
zaskakująco długim korytarzem a na końcu widzę światło. To świeca. W
tym momencie się budzę.
Dom mnie uśpił. Herbata wystygła. Brak mi kogoś... Wracam do zajęć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz